Wszystkiego najlepszego Agnieszka ! <3
Do pokoju dwóch młodych kobiet wpadały nieznośne, ranne
promienie słoneczne, oświetlając wszystko dookoła. Brązowo-kremowe ściany
pięknie komponowały się z ciemnym fioletem na pościelach, nadając uroku
pomieszczeniu mieszkalnemu. Na środku znajdowały się dwa łóżka, a po lewej
stornie wieża. Obok urządzenia dwa równe stosy płyt. Każdy innej osoby.
Pierwszy składał się przeważnie ze „spokojnego” popu, drugi natomiast z
hip-hopu i rapu.
Dalej stały dwie takie same szafy. Wyglądem przypominały
tylko zewnętrzną stronę, wewnątrz były całkowicie różne. Nie tylko to różniło
te dwie nienormalne osoby. Zewnętrznie i wewnętrznie były tak całkowicie różne,
jednak jednocześnie takie same. Dziwne i niezrozumiałe, ale prawdziwe. Łączyła
je miłość do książek. Obie uwielbiały także pisać i śpiewać. Trochę dziwne
połączenie, a jednak wszystko jest możliwe. Tak jak już wspomniałam, dziewczyny
lubiły inną muzykę, miały różne upodobania. Trudno im było się dogadać, ale jak
to mówi stare powiedzenie: „Przeciwieństwa się przyciągają.” Jak widać nie
tylko w miłości, ale także w przyjaźni. Można je było spokojnie porównać do
„Jing i Jang”, ognia i wody lub pary kolorów: czarny i biały.
^*^
Blondynka o długich, prostych włosach powoli uniosła zaspane
powieki i usiadła na łóżku. Rozejrzała się dookoła i jej wzrok spoczął na
sąsiadce. Miała ona bowiem brązowe, kręcone włosy do łopatek, ciemną karnację i
czekoladowe oczy, teraz skryte pod powiekami. Dziewczyny żyły ze sobą w
przyjaźni. Kochały się jak siostry, były sobie bliskie i takie tam bzdety.
Najważniejsze, że mogły sobie ufać i liczyć na drugą.
- Agnieszka! – krzyknęła szarooka. W odpowiedzi usłyszała
jedynie ciche mruknięcie przyjaciółki. Zirytowana podeszła do budzonej
wcześniej, pociągnęła kołdrę, która chwile potem znalazła się na ziemi, i
zrzuciła czekoladowooką z łóżka. Ta od razu poderwała się i uniosła do pozycji
stojącej. Jej oczy ciskały błyskawicami w blondynkę. Ona nic sobie z tego nie
robiąc, wybuchła głośnym śmiechem.
- Julia, debilko! Nie można delikatniej?! Z kim ja żyję?! –
krzyczała mocno zirytowana Agnieszka.
- Oj, kochanie nie złość się tak. Wołałam, krzyczałam,
biłam. A ty nic! Masz szczęście, że nie sięgnęłam po ciężką artylerię! –
odpowiedziała, cały czas się śmiejąc. Tak właśnie wyglądał każdy poranek dwóch
przyjaciółek. No może wyjątkiem były weekendy.
- Dobra, dobra. Zbieraj dupę. Ja lecę na trening, a ty rób
tam… a rób co chcesz.- dodała blondi z chytrym uśmieszkiem. Julia od 5 lat
trenuje siatkówkę, lubi to, co robi. Agnieszkę natomiast nie ciągnęło nigdy do
sportów, jednak bieganie wieczorem lub rano z przyjaciółką uwielbia.
Po tych słowach Panna J udała się do łazienki. Tam ubrała
się w wcześniej przygotowane krótkie, czarne spodenki i luźną, czerwoną,
sportową bluzkę z krótkim rękawkiem. Do
tego dobrała czarne adidasy, a włosy związała z wysoką kitkę. Zrobiła jeszcze
leciutki makijaż i mogła wychodzić.
Przechodzą przez sypialnię zauważyła, że jej współlokatorka
wróciła do łóżka, nie miała zamiaru dopuścić, by dalej spała.
- Wstawaj dupo wołowa! Nie będziesz leżeć cały dzień w
łóżku. Do pracy! – powiedziała wskakują na łóżko biednej, nic nie
spodziewającej się dziewczyny. Ta wystraszyła się nie na żarty.
- A weź idź już i nie pierdziel. Dzisiaj nie idę, mam wolne.
– odpowiedziała czekoladka - tak bowiem, brzmiało przezwisko Agnieszki - głosem
cichym, spokojnym jak na wkurzoną osobę.
- No dobra, dobra. To w takim razie dzisiaj ty robisz obiad.
Jak wrócę, to może pooglądamy jakiś film? – zapytała słodziutko szarooka. W jej
głosie można było rozpoznać śladowe ilości ukrywanej ironii. Widziała bowiem,
że i tak będą oglądać film, zawsze tak robią. Zazwyczaj są to mrożące krew w
żyłach horrory, jednak zdarzają się czasami ckliwe komedie romantyczne i fajne
wyciskacze łez. W końcu trzeba trochę popłakać.
Dziewczyna nie otrzymała jednak odpowiedzi na pytanie, chyba
że uznaje się wywrócenie brązowymi oczami. Chichotając cicho pod nosem wyszła z
domu i truchtem pobiegła na sale, gdzie odbywały się treningi. Do pokonania
miała niecałe 2
kilometry.
^*^
Za oknem mieszkania przyjaciółek rozkwitały piękne kwiaty,
mimo iż mieszkały w mieście, to na ich balkonie nigdy nie brakowało cząstki
wsi, na której się wychowały. Na osiedlu znajdował się mały plac zabaw dla
dzieci i kilka maszyn do ćwiczeń. Dalej stał mały, żółty sklepik spożywczy, a
koło niego grupka starszych ciotek wymieniających się nowymi plotkami. Za to w
mieszkaniu naszych bohaterek, jak zawsze, coś się działo.
- Aga, wróciłam! – krzyknęła od progu wchodząca dziewczyna.
Szybko ściągnęła buty – robiąc przy tym niemiłosierny bałagan, ponieważ
zrzuciła kilka rzeczy leżących na szafce - i zostawiła je w nieładzie.
- Ok. Jestem w kuchni, ułóż po sobie buty ! – odkrzyknęła
czekoladka. Mimo że nie widziała poczynań młodej kobiety, dobrze wiedziała, że
zrobi to co zawsze. Julia była bowiem strasznym bałaganiarzem.
- Dobrze, dobrze mamusiu. – sarknęła blondynka wchodząc do
kuchni.
Dopiero teraz poczuła, że coś cudownie pachnie, zapewne
obiad przygotowany przez brunetkę.
- Co na obiad ? – zapytała niepewnie, ponieważ w tej kwestii
nie miała dużego zaufania w towarzyszce. Nie to, że nie umie gotować, tylko
bardzo lubiła eksperymentować, czego ona nie pochwalała. Choć sama nie umiała
gotować.
- Spokojnie, to tylko gulasz. – odpowiedziała z nutką urazy
w głosie.
- Jejjj… Jak ja dawno gulaszu nie jadłam! Jesteś najlepsza!
– powiedziała jasnowłosa, jednocześnie klaskając i podskakując jak małe
dziecko. Czasami zachowywała się naprawdę dziecinnie.
- A teraz idź się umyć i przebrać. Nie zapomnij tylko wymyć
rączek przed obiadem. – powiedziała matczynym głosem Aga, starając się przy tym
nie roześmiać. Nie udało się , po chwili obie śmiały się z ich krótkiego
dialogu.
Julia poszła do łazienki, a Agnieszka w spokoju kończyła
robić obiad.
^*^
Gdy dziewczyny kończyły obiad, do drzwi niespodziewanie ktoś
zapukał.
Julia wstała i szybkim krokiem pobiegła otworzyć. Po chwili znajdowała się w ramionach
wysokiego, przystojnego chłopaka o czarnych - jak węgiel - włosach i pięknych
zielonych - jak trawa - oczach. Tuż za nim wszedł równie wysoki i przystojny
chłopak, jednak ten miał brązowe, niczym kora, włosy i oczy połyskujące
błękitem.
- Siemka Mała, gdzie Aga ? – zapytał swobodnie chłopak z
niebieskimi oczami, lekko szturchając Julię łokciem. Ona była jednak zbyt
zajęta swoim chłopakiem, żeby odpowiedzieć, więc wskazała palcem w stronę
kuchni. Chłopak odszedł we wskazane miejsce.
- Kocham cię Mateusz, wiesz ? – wyszepta blondyna do
chłopaka, który cały czas trzymał ją w żelaznym uścisku.
- Wiem, ja ciebie też, Kochanie - odpowiedział po chwili.
- Chodź, zobaczymy co z Agnieszką i Markiem. - po tych
krótkich wyznaniach dziewczyna pociągnęła chłopaka w stronę kuchni.
Zastali tam niemałą sensację, Agnieszka siedziała na
kolanach przybysza całując się z nim namiętnie. Nie byli oni razem, jednak coś
między nimi iskrzyło. Była ta pisana chemia itd. No wiecie… ona kochała jego,
on ją jednak nikt nie mógł zrobić pierwszego kroku.
Julia zaśmiała się głośno, zwracając uwagę zakochanych.
Odskoczyli od siebie natychmiastowo. Agnieszka oblała się czerwonym rumieńcem.
Jej twarz dosłownie przypominała buraka.
Nie bardzo się tą sytuacją przejmując, blond pobiegła do Agnieszki i mocno ją
przytuliła.
- Wiedziałam. Wiedziałam, że tak będzie. Wreszcie dałaś radę!
Albo on dał.
– wyszeptała na ucho przyjaciółki. Po czym obie
zachichotały.
Po chwili Julia, odwróciła się do chłopaka Agnieszki, po
czym mocno uderzyła go w tył głowy.
- Jezuuu, Julia! Za co? – powiedział zdezorientowany
chłopak, masują przy tym bolące miejsce.
- Co tak długo, głupku? – zapytała winowajczyni z chytrym
uśmieszkiem. Jednak w jej oczach tańczyły wesołe iskierki radości.
W odpowiedzi wszyscy zaśmiali się.
- Chodźcie, idziemy się napić. – po tych słowach wszyscy
udali się do salonu z kieliszkami w ręku i mocnym alkoholem.
^*^
Po niecałej minucie wszyscy czworo siedzieli już w salonie
na ziemi i grali w butelkę – na pytania oczywiście.
- Jak się poznałyście? – zapytał Marek, chłopak
brązowowłosej.
- Hmm… To dość długa historia. – odpowiedziała Agnieszka z
uśmiechem.- No może tak najprościej, spotkałyśmy się w księgarni, kupowałyśmy
tę samą książkę. Później to tak samo poszło, okazało się, że mieszkamy
niedaleko. Razem wychodziłyśmy na lody, bawiłyśmy się, spotykałyśmy, gadałyśmy
o chłopakach i obgadywałyśmy inne dziewczyny.
- Ale jak to nie widziałyście, że mieszkacie w jednej
miejscowości, przecież Julia mieszkała na wsi, ty też? Nie rozumiem. –
dopowiedział Mateusz.
- Kochanie, nie ma tu czego rozumieć. – stwierdziła Julia i
dała słodkiego buziaka swojemu chłopakowi. - Agnieszka dopiero wtedy się
przeprowadziła, więc nie wiedziałyśmy o swoim istnieniu. – zachichotała. -
Dopiero musiałyśmy się spotkać w innym mieście, żeby się zaprzyjaźnić - dodała
na koniec.
- Dobra, dalej? – zapytała Agnieszka.
Nie czekając na odpowiedź wszystkich, Mateusz zakręcił
butelką.
Wypadło na Agnieszkę.
- Co zrobiłaś najgłupszego pod słońcem? - dwie dziewczyny
wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, po czym parsknęły głośnym śmiechem.
Chłopacy patrzyli na nie jak na wariatki, ale im to nie przeszkadzało. Śmiały
się dalej, a łzy zaczęły spływać po ich zaróżowionych od alkoholu policzkach.
- Zamknęłyśmy w trumnie naszego przyjaciela Filipa. –
odpowiedziała, kiedy nieco się uspokoiły.
- Co?! – wykrzyknęli oba przedstawiciele płci brzydkiej.
- No, byłyśmy pijane. On nas upił. – zachichotały. - Po czym
w drodze powrotnej do domu, gdy mijaliśmy kostnice, w naszych chorych głowach
zaświtał pomysł, żeby Filipa zamknąć w jednej z trumien. No, jak pomyślałyśmy,
tak zrobiłyśmy. Nieźle się później musiałyśmy tłumaczyć właścicielowi, dlaczego
z jego z trumny wyszedł zdrowy człowiek. Facet był bliski zawału… - Zacięła
się, ponieważ już nie mogła wytrzymać i tak cała czwórka tarzała się ze
śmiechu.
- A wy? Co zrobiliście najgłupszego pod słońcem? – zapytała
Julia, nie przejmując się butelką. Chłopcy zareagowali dokładnie tak samo jak
dziewczęta. Wymienili spojrzenia i śmiali się.
- Robiliśmy striptiz na planie zdjęciowym do jakiegoś tam
filmu, teraz jesteśmy gwiazdami kina. A najlepsze jest to, że wcale to nie było
zamierzone. Po prostu upiliśmy się i wparowaliśmy na jakiś plan. – opowiedział
jeden z chłopaków.
Tak, jak i nasze dwie bohaterki, oni byli najlepszymi
przyjaciółmi.
^*^
Dwie pary rozmawiały jeszcze długo - do białego rana. A
potem była sobota i kolejne odpały oraz przypały. Przynajmniej będzie co wnukom
opowiadać.
To właśnie historia dwójki przyjaciółek, które, jak już
wiecie, są mocno nienormalne, ale i tak bardzo się kochają.
^*^
Po korekcie czegoś takiego boli mnie głowa :D Nawet nie
wiem, czy do końca jest to sprawdzone… Że też się na to zgodziłam! :D
Julia: no w życiu bym nie pomyślała, że wymyślisz coś tak
dziwnego ;o Znam cię już, no z 8 lat będzie, i wiem, że jesteś lekko
pierdolnięta – taaaa, lekko xd – no, ale takie coś… Wow ;o
Agnieszka: Uwierz mi, po sprawdzeniu tego przed północą, mam
dość… :D Ale jak dobrze wiesz, to jest twój prezent urodzinowy od Julki! A ja
dołączam się do życzeń! Wszystkiego dobrego i najlepszego, sto lat małpeczko!
:D
~ Wasza ukochana ktosia, same wiecie która ;*
^*^
No ktosia – przewraca oczami – poprawiła. ; )
Nie wiem od czego zacząć, na początek chciałam się pożegnać
bo wiem, że już długo nie pożyję. ; ) Jednak na swoją obronę powiem, że nie mam
pojęcia o czym myślałam pisząc to.
Agnieszka, wiesz, że Cię kocham. Życzę ci oczywiście wszystkiego naj… !
Pieniędzy, fajnego samochodu, domu, męża, równie popapranych - co ja - dzieci.
Łezka się w oku kręci. Żebyśmy żyły tak,
jak żyjemy i dalej prowadziły razem tego bloga. ; )
I najważniejsze ! Żebyś wreszcie uwierzyła w siebie, widzę,
że czasami brakuje Ci pewności w swoją osobę ( choć nie pojmuję czemu ).
Aaaaa… no i standardowo, jak co roku. Pamiętaj, że masz na
kogo liczyć. Masz mnie i ktosia. My cię zawsze kochamy mimo, że mnie denerwujesz,
irytujesz, wkurzasz, zanudzasz, itd. To cieszę się, że Cię mam. ; *
Bez ładu i składu, ale przesłanie dotarło. <3
~ Julia