Hej wszystkim!
Oto przychodzimy z pierwszym rozdziałem.
Mamy nadzieję że Wam się spodoba, mimo że trochę krótki :)
Jest to nasz pierwszy blog i dopiero zaczynami pisać, więc proszę się nie zrażać.
~***~
Słońce na dworze dopiero zaczęło wschodzić. Wokół panowała cisza uśpionego osiedla, a
Miona w środku tej ciszy, z kubkiem słodkiej i mocnej kawy, siedziała i
obserwowała, jak słońce budzi się do życia.
Pogrążona w
marzeniach, wyobrażała sobie piaszczyste plaże, szum fal i śpiew mew.
- Jak to cudownie
znów pomarzyć o tych beztroskich chwilach przyjemności – pomyślała.
Nie wiadomo, ile tak
marzyła, może godzinę, może dwie, gdy nagle z tego pięknego ,,snu,, wybudził ją dźwięk klaksonu samochodowego.
- To już 7.00! –
krzyknęła zdenerwowana. Szybko zerwała się z miejsca i biegiem ruszyła do
łazienki. Tam czekały na nią przygotowane poprzedniego dnia ubrania.
Pośpiesznie założyła na siebie zwiewną, białą sukienkę i jasne sandałki, po
czym zrobiła lekki makijaż, rozpuściła włosy, wzięła walizkę i biegiem ruszyła
w stronę czekającej na nią taksówki.
~***~
Automatyczne drzwi otworzyły się,
a przez nie wpadła czekoladowooka młoda kobieta. Jej włosy delikatniefalowały,
a biała sukienka powiewała pod wpływem klimatyzacji. Na głowie opierały jej się
okulary przeciwsłoneczne.
Tuż za nią podążała Ginny,
Lavender oraz Luna. Wszystkie ciężko dyszały, ledwo łapiąc powietrze. W rękach
trzymały walizki. Że też personel lotniska nie zdziwił się na ten widok.
Przecież one mogły ważyć kilkadziesiąt kilo!
- Niech to szlag! – krzyknęła
Hermiona. Na co dzień nie zdarzało się, żeby ta przykładna, poukładana panna
Granger wyrażała się w ten sposób. Jednak dzisiaj, w dzień, kiedy miała
wreszcie odpocząć i wyjechać na ,,babskie,, wakacje ze swoimi najlepszymi
przyjaciółkami, spóźniła się na samolot. – Jak ja mogłam się spóźnić?! No jak?!
- syczała pod nosem.
Zegar wskazywał dziesiątą pięćdziesiąt. Zostało im dziesięć minut!
Brązowowłosa obróciła się szybko, chcąc skierować się w stronę rejestracji
biletowej, i wpadła na kogoś. Wpadła… Delikatnie mówiąc. Chyba raczej opadła
pod ciężarem tej osoby. Włosy zasłoniły jej cały widok. Leżała tak na posadzce,
gdy nieznajomy zaczął mówić, wręcz krzyczeć:
- Ja pierdole, wy mugole to nawet
chodzić nie umiecie! A teraz sorry, śpieszę się. – wstał pośpiesznie z podłoża,
otrzepał się i ruszył naprzód.
Chwilę później dołączył już do
swojego ciemnoskórego przyjaciela, który zdążył już wszystko załatwić i razem
ruszyli w stronę samolotu.
~***~
- Boże Święty, co
za kultura! – krzyknęła rozzłoszczona Hermiona zachowaniem tego chłopaka, a
raczej małoletniego smarkacza, gnojka, gówniarza, który nie ma za grosz kultury
i nawet nie stać go na zwykłe ,,przepraszam,,!
Zaraz po tym jak Miona się podniosła, ledwo stojąc na swych
nogach, podbiegły do niej wszystkie trzy przyjaciółki i, jak to dziewczyny,
zaczęły się wypytywać o tego chłopaka.
- Mionka, no powiedz, ładny był chociaż?! – wypytywała się
Ruda.
- Wiesz może jak miał na imię? Przedstawił Ci się? – pytała
ciekawa i troszkę natrętna Lav.
- Ohh dziewczyny, dajcie spokój! Nie, nie widziałam go i nie
wiem, jak miał na imię. Wiem tylko tyle, że to jakiś niewychowany smarkacz,
który nawet nie umie przeprosić, tylko mi jeszcze robi awanturę – odpowiedziała
im już naprawdę zdenerwowana dziewczyna.
- No Mionka, nie przesadzaj, na pewno nie chciał, może go
trochę poniosło, nic więcej – zaczęła
bronić chłopaka Lavender.
- Nie chciał?! Nie chciał?! Krzyczy do mnie, że my nie
umiemy chodzić, że my m... Ej, chwila! On powiedział chyba mugole! -
wykrzyknęła Herm.
- Że co?! Co ty bredzisz, chyba za mocno walnęłaś się w
głowę, Kochaniutka – zażartowała niedowierzająca Ginevra.
- Ej dziewczyny! Serio on powiedział mugole... przecież,
niee...to, on nie może o nas wiedzieć. Prawda, nie może? – zapytała już całkiem
niepewna Miona.
- A ja tam Hermionie wierzę. To bardzo prawdopodobne, że
ktoś z świata czarodziejów wybrał się na wakacje, tak jak my. Dla mnie normalne
– wstawiła się za koleżanką Luna.
- No dobrze, uznajmy więc, że to co mówi Luna to prawda, ale
kto to mógłby być w takim razie? – zapytała Ginn.
- Jezu już jest pięćdziesiąt pięć! Rozmowę dokończymy
później. Za pięć minut odlatuje samolot! Szybko! - krzyknęła zdenerwowana Herm
i biegiem ruszyła do samolotu, a za nią przyjaciółki.
~***~
Draco z Blaisem
już zajmowali miejsca w przedziale dla pierwszej klasy, gdy nagle
do samolotu weszły trzy piękne dziewczyny.
- Diable, czy ty widzisz to co ja ? Czy może moje oczy na
starość szwankują…?
- Wiem, wiem… Cieszę się niezmiernie, że będziemy z kimś
takim na wakacjach. Mrrr… aż ślinka cieknie. Może się przywitamy ?
- No pewnie, ale zaraz, muszę iść się odlać, bo mój
pęcherzyk moczowy dłużej nie wytrzyma. A! I z góry uprzedzam, że brązowowłosa
jest moja! - Ostatnie słowa Draco
wykrzyczał prawie na cały samolot.
~***~
Dziewczęta
siedziały już na swoich miejscach, wygłupiały się, rozmawiały i śmiały się na
całego. Po pewnym czasie, Mionka zakomunikowała, że musi wyjść do toalety.
Wstała, przeszła przez wąskie przejście między fotelami i ruszyła w stronę
drzwi z napisem : „WC”.
Jednak nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie mogła
uwierzyć w to, co zobaczyła. A raczej kogo. Jej oczy zatrzymały się na twarzy
chłopaka, który wciąż mierzył ją spojrzeniem pełnym pogardy i posyłał ten
złośliwy uśmieszek, a dziewczyna… po prostu patrzyła. Szok zalał jej tęczówki,
więc udało jej się jedynie wydukać jedno, pełne niedowierzenia, zdanie:
- O Mój Boże, Malfoy…
~***~