poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 4


  Hejka :)

  Na początku chciałyśmy bardzo przeprosić za taką długą nieobecność, ale miałyśmy mały kryzys :)
Co do rozdziałów, to nie chcemy nic obiecywać, ale postaramy się dodawać każdy co dwa tygodnie.
Chciałybyśmy Was również prosić o pozostawienie własnej opinii w postaci komentarza, gdyż to dla nas motywacja do dalszej pracy.

A teraz zapraszamy do czytania! Mamy nadzieję, że rozdział się spodoba :)


~***~

   Za małym, samolotowym oknem chmury przybrały barwę przepięknej czerwieni. Zachód słońca zbliżał się nieubłaganie. A potem noc, gwiazdy i ciemność. 
- Szanowni państwo! Proszę o zapięcie pasów bezpieczeństwa, podchodzimy do lądowania. - ciepły i proszący głos wydostał się z głośników, informując zebranych w maszynie o mecie podróży.
Wszyscy obecni dostosowali się do prośby.
- Witamy państwa w pięknej i równie urokliwej Portugalii. Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług. Miłego pobytu życzy cała załoga. – Powiedział po dłuższej chwili, ten sam głos. Tym razem dało się w nim wyczuć nutkę zmęczenia i zniecierpliwienia.

~***~

   Po niecałych dwóch godzinach, cztery dziewczyny szły spokojnie w stronę swojego pięknego, pięciogwiazdkowego hotelu. Na takie wygody mogły sobie pozwolić, dzięki wygranej przez Hermionę nagrodzie pieniężnej. 
Z zewnątrz budynek wyglądał na urokliwy i luksusowy, podobnie jak w środku. Ściany koloru cappuccino pięknie odbijały promienie słoneczne, co dawało niesamowity efekt.
Wchodząc na recepcję, dało się zauważyć ogromne zdobione lustra ze złotymi obramowaniami i stare, piękne popiersia kobiet w równie bogatych zdobieniach. Troszeczkę dalej stały dwa cudowne, drewniane biurka z wyrzeźbionymi wzorami przypominającymi starożytne runy.
Wszystko urządzone było w przepychu, jednak nie odrzucało to oka.
Cztery przyjaciółki powolnym, leniwym krokiem podeszły do przyjaźnie uśmiechającej się recepcjonistki. Kobieta o długich blond włosach, lekko zakręconych w grube fale, ubrana była w zwykłą ołówkową spódnicę i białą, luźną bluzeczkę. Wyglądała naprawdę elegancko, zapewne nie jeden mężczyzna się za nią uganiał.
- Witam, drogie panie. W czym mogę pomóc? – zapytała, a jej głos był śmiesznie wysoki i przypominający dziecięcy pisk. Mimo tego, kobieta wydawała się być bardzo miła.
- Dzień dobry. Mamy tu zarezerwowany pokój na nazwisko Granger. – powiedziała uprzejmie Hermiona.
- Tak, tak. Proszę bardzo pokój, a raczej apartament, 632. Siódme piętro. Proszę zostawić bagaże. Zostaną doniesione do pokoju. Miłego pobytu. – odpowiedziała kobieta po czym wręczyła Mionie klucze.
- Dziękuję – powiedziała i odeszła razem z resztą w stronę windy.
Po chwili wszystkie razem stały przed drzwiami apartamentu 632.
- To co dziewczyny, gotowe przeżyć najlepsze wakacje w życiu? – zapytała Ginny, gdy Miona powoli otwierała drzwi do ich małego królestwa. Uczennicom hogwardzkiej szkoły zawarło wdech w piersiach. Mimo, że znajdowały się w pięciogwiazdkowym hotelu i były przygotowane z tego powodu na wiele korzyści i duży luksus, nie spodziewały się zastać aż tak fenomenalnego wystroju wnętrza. Na pytanie przyjaciółki żadna nie odpowiedziała, każda pochłonięta wspaniałym widokiem.
Pierwszy ich oczom ukazał się piękny widok z okna, na wprost wejścia była bowiem przeszklona ściana, z której widać było urokliwą plażę i równie zachwycające, błękitne morze. Jednak wracając do pomieszczenia: na środku stała piękna, kremowa, skórzana kanapa. Ściany pomalowane były na ładny, złoty kolor, w niektórych miejscach brązowy. Wisiały na niej też piękne obrazy, namalowane ręką profesjonalisty. Przedstawiały krajobraz Portugalii nocą, jak i za dnia. Podłoga wyłożona była błyszczącym drewnem o barwie dojrzałej wiśni.
W rogach pokoju stały dwie potężne, drewniane półki z książkami. Urokliwe, złote zakończenia przedstawiały najróżniejsze wzory, ale jedyne co przychodziło do głowy, patrząc na nie, to płynąca, wzburzona woda. Tak przedstawiał się salon. Dalej dziewczęta przeszły do sypialń, w której stały po dwa duże łóżka z brązowym baldachimem. Na satynowej pościeli koloru dojrzałej śliwki węgierki, dokładniej na każdej poduszce, leżały słodkie czekoladki z nadzieniem miętowym. Dalej łazienka. Majestatyczna, ogromna wanna, wykonana zapewne na wzór starożytnej Grecji z pięknymi złotymi nogami, zdobiła środek pomieszczenia. Na lewej ścianie znajdowały się dwie duże umywalki z okrągłymi zakończeniami. A nad nimi powieszone zostały ogromne lustra, w tym samym kształcie. Kilka kroków na północ leżały piękne, śnieżnobiałe ręczniki z nazwą hotelu, nawet ta była wyszyta złotą nicią.
Wystrój był oszałamiający, cały hotel i apartament zapierał dech w piersiach. Cała oprawa była idealna. Bez przesytu i zbędnych rzeczy.
Mimo to, najbardziej zniewalający był zapach unoszący się w tymczasowym mieszkaniu.
Rozróżnić można było czekoladę, nutkę wanilii, cynamon i, oczywiście, zapach kwiatu róży.
Młode kobiety były oczarowane całokształtem. Zapowiadały się wspaniałe wakacje.

~***~

   Kiedy ich bagaże zostały dostarczone na swoje miejsce, tak jak zapowiadała wcześniej recepcjonistka, dziewczyny postanowiły się rozpakować.
Gdy już wszystkie ubrania były posegregowane i ładnie poskładane na półeczkach szafy, szampony, mydła i przeróżne tego rodzaju płyny oraz kosmetyki znalazły już swoje miejsce w łazience, a pozostałe niezbędne przedmioty też zostały ulokowane w poszczególnych pomieszczeniach, dziewczęta już dość zmęczone i trochę zgłodniałe, postanowiły poszukać jakiegoś pobliskiego pubu, by coś zjeść.

Po opuszczeniu hotelu, rozglądnęły się dookoła, fascynując się jeszcze chwilę pięknym krajobrazem morza, po czym uwagę jednej z nich, przykuł w oddali wielki napis: ,,RESTAURANTE BARALTO’’.
- Patrzcie, tam jest jakaś restauracja, idziemy?
- Pewnie, chodźmy, czuję, że zaczyna mi burczeć w brzuchu. – odpowiedziała z uśmieszkiem zadowolenia Herm, po czym skierowała się z przyjaciółkami w stronę w którą wskazała poprzednio Ginny.
Gdy po paru minutach drogi były już na miejscu, zajęły ostatni w rogu stolik, który jako jeden z nie wielu był wolny.
-Witam bardzo, proszę, o to menu. – powiedział uprzejmie kelner, wręczając Hermionie kartę z daniami.
- Dziękuję – odpowiedziała, obdarowując mężczyznę odrobinę skrępowanym uśmiechem.
Od razu, gdy mężczyzna odszedł odezwała się Ruda.
- Miona, widziałaś jak on się na ciebie gapił?!
 - Och, nie przesadzaj już tak. – powiedziała zmieszana Hermiona mimowolnie się rumieniąc. Nie żeby coś, ale nie mogła zaprzeczyć, że mężczyzna był przystojny.
- Wiewiórka ma rację, patrzył się na ciebie jak w obrazek! – wyskoczyła nagle Lav, uśmiechając się kpiarsko.
- Taak, i nawet puścił do ciebie oczko. – mówiąc to Luna, zauważyła u przyjaciółek wyraz niedowierzania, więc kontynuowała. – No co? Grzywopączki już mi wszystko zdążyły powiedzieć, osobiście wkradły się na jego marynarkę, by móc się mu przez dłuższą chwilę jeszcze przyglądać, po czym wróciły i wszystko mi powiedziały.
- Ach, rozumiemy już. – powiedziała Ginn, po chwili odwracając się w stronę Hermiony i ironicznie się uśmiechając, dopowiedziała. – Widzisz? Mówiłam ci, że na ciebie leci, aaaach to będzie wielka miłość. – rozmarzyła się Ruda.
- O, teraz to przesadziłaś, kochana. O tym możesz sobie tylko i wyłącznie pomarzyć, chłopak chciał być miły, nic więcej. – powiedziała Hermiona zadzierając brodę do góry. Chciała skończyć już ten żałosny temat i dłużej go nie dążyć. Nie po to tu przyszła by zachwycać się jakimś mężczyzną, tylko w spokoju zjeść i odpocząć. Jednak one jej na to, widocznie nie pozwalały.
- To co, zamawiamy coś? – zapytała od niechcenia Miona.
- Mhm, ja biorę to ,,bacalhau’’, czytałam o nim za nim tu przyjechałyśmy, jest to suszony i solony dorsz, narodowa potrawa kraju, bardzo popularny. – zaczęła opowiadać dumna z siebie Lavender. Było się czemu dziwić, pierwszy raz w życiu chyba coś ją tak zainteresowało, oczywiście w kwestiach edukacyjnych i kulturalnych, normalnie interesuje się wieloma rzeczami, jednak najbardziej jej uwagę przykuwają chłopcy. 
- No, no, widzę, że oprócz naszej Hermionki, ktoś również poczytał o Portugalii. – uśmiechnęła się zadziornie Ginny.
Lavender jednak, zignorowała zaczepkę koleżanki.
- Ja chyba też to wezmę, wygląda tak apetycznie, zgodzicie się ze mną, prawda? – zapytała zawsze rozmarzona Luna.
- Tak, tak, rzeczywiście wygląda bardzo smacznie, myślę, że na początek pasowało by spróbować główne danie kraju, jak mówi Lav.
- Masz całkowitą rację Mionka, też to biorę, to jak, cztery razy ,,bacalhau’’? – upewniła się Ginevra, na co trójka pozostałych kiwnęła głowami, również wyrażając chęć na zjedzenie tej potrawy.
Widząc akceptację ze strony dziewczyn, Ginny kiwnęła na kelnera, który momentalnie pojawił się tuż obok i zgłosiła zamówienie.
Po upłynięciu kilkunastu minut dostały swoje dania, które zaczęły zajadać z wielkim apetytem, delektując się każdym ugryzionym kęsem.
Gdy już zakończyły swoją przygodę ze smacznym dorszem, wstały od stolika, zostawiając na nim zapłatę w postaci gotówki i ruszyły do hotelu. 

~***~

- Ale tu jest zajebiście Smoku, mówię ci, to będą najlepsze wakacje pod słońcem. 
- Taa, nie zaprzeczę, ale o tym pogadamy później. – zaczął Draco nie pewnie, widać, że był jeszcze podenerwowany tą całą sytuacją, która miała miejsce w samolocie. – Muszę to wszystko co się stało odreagować, chodźmy się gdzieś napić. – powiedział już trochę pewniej, uśmiechając się kwaśno, na co Zabini wybuchnął szczerym śmiechem.
- Dla ciebie wszystko Smoku. – Mówiąc to, wstał z kanapy i ruszył w stronę drzwi, a za nim skierował się Draco.

Hotelowy bar z alkoholem znajdujący się na zewnątrz budynku, wyglądał bardzo kusząco, to też dwójka ślizgonów z rosnącym pragnieniem, skierowała się w jego stronę, mając nadzieję, że znajdą coś dla siebie.
Mieli pełną świadomość tego, że o ognistej mogą sobie tylko pomarzyć, więc musieli obejść się jej smakiem, a pragnienie zaspokoić czymś innym, co również przypadnie im do gustu, jak ognista whisky. 
Rzeczywiście, tak jak się spodziewali, był ogromny wybór, począwszy od  aperitifów poprzez wódki i trzykrotnie destylowane alkohole o niezwykłej łagodności, pochodzące z najróżniejszych zakątków świata.
Malfoy zdecydował się na irlandzką whisky, za to Blaise postawił na Brandy. Po wypiciu całej zawartości zakupionych butelek, już dobrze wstawieni ślizgoni, zaczęli kierować się w stronę drzwi hotelowych. Jednak, przed samym wejściem prowadzącym do wnętrza budynku, uwagę chłopaków przykuły cztery dziewczyny zmierzające w ich stronę.

- Patrz Diable na lasseczki, które idą w naszą stronkę. – zaczął Draco rozbawiony, z niestety błędnie wywnioskowanej przez siebie nowiny.
- Taak, masz całkowitą rację Smoku, one idą w naszą stroneczkę, idą do nas! – uradowany chłopak, aż podskoczył z radości, o mało nie zaliczając przy tym gleby. 
- Coś mi się wydaje przyjacielu, że dziś szybko nie pójdziemy lulać. – stwierdził z satysfakcją ślizgon, na co Blaise mu zawtórował. Przyglądając się jeszcze chwilę ich obiektom zainteresowania, do głowy Dracona wkradła się myśl, że skądś je kojarzy, lecz szybko pozbył się jej, tłumacząc sobie, że pewnie za dużo wypił, i ma jakieś zwidy.
Pochłonięci dalej dyskusją nawet nie zauważyli, jak obok nich przechodzą dziewczyny, o których tak namiętnie rozmawiali.
- Draaaco, czy widzisz to co ja? Oone poszły sobie, oone nie zwróciły na nas nawet uwagi! – ostatnie zdanie prawie wykrzyknął, ignorując na sobie zdezorientowany wzrok otaczających go ludzi. Draco jednak się nie odezwał, zajęty wpatrywaniem się w sylwetki oddalających się młodych kobiet. Nic nie mówiąc, ruszył za nimi, do hotelu, mając nadzieję je tam jeszcze zaczepić. Był niesamowicie zadowolony że będzie mógł dzielić hotel z takimi pięknościami.
Pozostawiony w tyle Zabini, wywrócił tylko oczami i udał się za przyjacielem.

~***~

   Dziewczęta pochłonięte entuzjastyczną rozmową, ledwo zauważyły jak ktoś o nie zawadza.
Mimo to, momentalnie się obróciły, aby zobaczyć kto zakłóca im konwersację.
Gdy tylko zobaczyły sprawcę, wszystkim czterem opadła szczęka. Pierwsza jak zwykle, oprzytomniała najmłodsza latorośl Weasley’ów.
- Czego ty jeszcze chcesz, Malfoy? – wyskoczyła na niego Ginevra, mierząc go morderczym wzrokiem.
Zdezorientowany chłopak, spojrzał na dziewczyny, i dopiero teraz uzmysłowił sobie, skąd je kojarzył.
-O Salazarze! W co ja się znowu wpakowałem. – zaczął analizować sytuację, jednak jego rozmyślania przerwał dobiegający z dala, jego czarnoskóry przyjaciel. – Dzięki Ci Salazarze! Nie będę przynajmniej siedział w tym bagnie sam. – zakończył swoje przemyślenia, gdyż usłyszał zza pleców, głos zdyszanego Zabiniego.
- O Salazarku! Hermionka?! Jak się czujesz? – zapytał z rozczuleniem Blaise, a Malfoy słysząc to, o mało nie zwymiotował. Mimo to, postanowił się nie odzywać, i tak miał dość problemów.
- Yyy... w porządku Blaise, dziękuje – odpowiedziała Miona, obdarzając odbiorcę słabym, choć milutkim uśmiechem.
- Co cię do nas sprowadza? – zapytała niespodziewanie Lavender, kierując pytanie do ciemnoskórego ślizgona. Była niemal pewna, że przyszedł tu specjalnie do niej, wszakże chciała to usłyszeć z jego ust. Ten jednak się nie odezwał, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w Wiewiórkę.
Ginevra, widząc to, momentalnie się zmieszała, a na jej twarzy pojawiły się dwa urocze rumieńce.
Zdenerwowana już trochę Lav, lekceważeniem jej, ze strony Zabiniego, znów zabrała głos:
- Halo?! Blaise? Pytam się o coś. – wymawiając te słowa, równocześnie pomachała mu ręką przed oczami, w celu odtrącenia jego uwagi od Ginny. Nie chciała się do tego nigdy przed nikim przyznać, ale strasznie była zazdrosna o Diabła. Od dawna się w nim podkochiwała, jednak nigdy nie miała odwagi, by pierwsza do niego zagadać. Teraz, gdy dostała taką szansę, on nie zwraca na nią najmniejszej uwagi, interesując się wszystkimi dziewczynami dookoła, tylko właśnie nie nią. 
- Cco? Ty coś mówiłaś? Nic nie słyszałem, wybacz.
- Och nic nie szkodzi! Pytałam się, co cię tu do nas sprowadza, bo chyba nie przypadkowo tu jesteście, nie?
-Yy, jasne że nie, tto znaczy, mmy, my tu mamy pokoik, i właśnie do niego idziemy, prawda Smoczku? – Zaczął się tłumaczyć Blaise, przy tym dużo sepleniąc, widać było, że Brandy robi swoje. Kiedy nie usłyszał od swojego przyjaciela przytakującej odpowiedzi, obrócił się za siebie, w celu namierzenia danego ślizgona. Obiekt jego zainteresowania, spoczywał na kafelkowej podłodze, opierając się plecami o ścianę, i w tej pozycji najprawdopodobniej  uciął sobie drzemkę.
Zabini widząc to, teatralnie wywrócił oczami, wypuszczając przy tym głośno powietrze.
Hermiona która stała najbliżej go, czując woń wydobywającą się z ust kolegi, zawołała:
- Merlinie, przecież wy jesteście całkowicie pijani!
- Och Mioneczko, nie przesadzaj już tak, to tyko były dwie flaszki na głowę.
- Tylko?! Tylko?! Chyba, aż! – zaczęła krzyczeć rozzłoszczona dziewczyna. – Patrz na siebie, przecież ty ledwo mówisz. – dopowiedziała już trochę spokojniej. Chłopak tylko westchnął nie odzywając się już, miała rację, może rzeczywiście trochę przesadzili.
Po minucie zamyślenia ze strony dziewczyny, kontynuowała. - Blaise, a co do tego, co wcześniej mówiłeś. Jaki pokój? Nie mów tylko, że macie tutaj wynajęty apartament?!
Diabeł spojrzał tylko z dziwnym wyrazem twarzy na Mionę, po czym powiedział:
- No a myślisz, że skąd się tu wzięliśmy? Nasz apartament jest na drugim końcu korytarza. Nie cieszycie się? – Ostatnie zdanie skierował już do wszystkich dziewczyn, uśmiechając się diabolicznie. W końcu nie przypadkowo, przydano mu przezwisko ,,Diabeł’’.
- Och! Ja się cieszę! – zawołała rozanielona Lavender, nie kontrolując wypowiedzianych przez siebie słów. Ginny wraz z Hermioną popatrzyły na nią z dezaprobatą, ale nic na tą zaskakującą wiadomość nie odpowiedziały. Przytaknęły tylko głową, na wznak, że rozumieją, po czym zaczęły oglądać się za Luną, gdyż przez ostatnie kilkanaście minut, były tak zajęte tą nieustępliwą wymianą zdań, że nawet nie zauważyły, że Lun się zbytnio w rozmowie nie udziela, a raczej w ogóle, tylko najwyraźniej gdzieś odeszła.
Dziewczyny złapały tylko Lavender za rękę, a następnie skierowały się w stronę swojego apartamentu, z myślą, że najprawdopodobniej tam będzie znajdowała się ich zguba. Na odchodne rzuciły jedynie krótkie ,,pa’’, po czym zniknęły za drzwiami prowadzącymi do ich tymczasowego mieszkania. Tak jak się spodziewały, zastały w pokoju Lunę, która zajadała się waniliowym budyniem. Na jej kolanach leżała gazeta o nazwie ,,Żongler’’, a na jej nosie spoczywały okulary, które były dodatkiem do tego popularnego pisma.
Gryfonki przysiadły się do Lovegood, i do końca wieczoru wspólnie trajkotały o dzisiejszym dniu, miło spędzając czas w swoim towarzystwie.

~***~

   Po zniknięciu gryfonek z pola widzenia Zabiniego, podszedł on do kumpla leżącego nieopodal, lekko chwiejąc się na nogach.
- Smoku, obudź się, musimy iść do siebie. – zaczął Diabeł, szturchając Dracona w ramię.
- Cco się dzieje? – zaspany Malfoy, ledwo widział na oczy.
- Spokojnie Smoku, tymczasowo siedzisz na korytarzu, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć. – uśmiechnął się ironicznie Blaise. – Wstawaj śpiochu, idziemy do pokoju.
- Ach tak, już, już wstaję – mówił to, podnosząc się z podłogi równocześnie otrzepując spodnie. Zaczął się rozglądać dookoła, i w końcu swój pytający wzrok zatrzymał na Diable – To gdzie jest ten nasz pokój o którym mówisz?
- Yy... z tego co za pamiętałem to chyba na końcu korytarza, ale na Salazara! Nie pamiętam który numer!
- Zabini! Ja cię kiedyś zabiję!
- No a czego ty oczekujesz?! Myślisz, że ja będę o wszystkim pamiętał?
- Yhy... dobra nie ważne, chodź, może do rana znajdziemy swój pokój.

Gdy znaleźli się już na drugim końcu, bez zastanawiania weszli w pierwsze lepsze drzwi. Ku ich zdziwieniu drzwi nie stawiały oporu, wręcz przeciwnie.
Jednak, kiedy tylko znaleźli się w progu, usłyszeli krzyk przerażenia, a przed nimi zmaterializowała się owinięta w sam ręcznik, starsza kobieta, w ręku trzymająca prawdopodobnie szczotkę klozetową.
- Wy zboczeńce! Wynocha mi stąd! No już! Sio, sio! – zaczęła się wydzierać, gestykulując przy tym dziwnie ręką, za to drugą wymachując szczotką klozetową, jakby ich chciała ochlapać. Przypominało to trochę księdza trzymającego w ręku kropidło i kropiącego ludzi wodą święconą, w tym przypadku, była to też woda, ale niestety z muszli klozetowej.
Po szybkim opuszczeniu mieszkania, odetchnęli z wielką ulgą.
- Ta baba jest jakaś nienormalna.
- Powinna się leczyć, wysłałbym ją chętnie do Munga. – zaśmiał się drwiąco Smok, razem z Blaisem.

 Po upłynięciu 15 minut i ,,odwiedzeniu’’ przez ten czas jeszcze kilka niewłaściwych apartamentów, w końcu udało im się odszukać własny. Zadowoleni ślizgoni, z wytchnieniem rzucili się na łóżka, błyskawicznie zasypiając.

~***~

   Promienie słoneczne leniwie przedzierały się do pokoju czterech młodych kobiet. Brązowowłosa powoli uchyliła swoje, wręcz przeźroczyste powieki ukazując oczy barwy płynnej czekolady. Podniosła się do pozycji siedzącej, rozkosznie przeciągnęła i zamruczała jak zadowolona kotka. Rozglądnęła się po dość dużej sypialni tylko po to, żeby jej wzrok zatrzymał się na rudej przyjaciółce, która była jeszcze pogrążana w głębokim śnie.
- Ginny! - zawoła starając się obudzić dziewczynę. Odpowiedziało jej jednak ciche mruknięcie. Usta starszej gryfonki rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
Powolutku wstała ze swojego łóżka i z zamierzeniem wskoczenia na nic nie spodziewającą się bezbronną istotkę, ruszyła w jej stronę. Już się przygotowywała, gdy przerwał jej cichy, ledwo słyszalny szept.
- Spróbujesz! – zaczęła ostrzegawczo wiewiórka. - A będziesz spać za drzwiami. – dokończyła doskonale znając zamiar swojej współlokatorki.
Dziewczyna nic sobie nie robiąc ze słów młodszej przyjaciółki wskoczyła na nią z głośnym śmiechem. Nie nacieszyła się jednak długo tą sytuacją, bowiem chwilkę później leżała na ziemi. Spadając narobiła tyle hałasu, iż prawdopodobnie obudziła pół hotelu.
Ruda już miała coś powiedzieć, jednak nie było jej to dane, ponieważ do pokoju wpadły pozostałe kumpele. Ich twarze wyrażały czysty szok. Popatrzyły po sobie i jak jeden mąż wybuchły czystym, wesołym śmiechem.
- Coś nas ominęło? – zapytała wesoło Luna.
- Nie nic. – odpowiedziała szybko Mionka. Chyba ciut za szybko. Zarumieniła się nieznacznie i zgrabnie wstała z podłoża.
- No więc dziewczyny, jakie plany na dziś? – zapytała spokojnie Ginny.
- Plaża! – wykrzyknęły wszystkie jednocześnie, tak głośno, że tym razem z pewnością postawiły cały hotel na nogi.
- Ok, to teraz zostało nam… - zaczęła wolno Gin, a w jej niebieskich oczach tańczyły teraz wesołe ogniki.
- Ja zamawiam jako pierwsza! – tym razem przerwała jej Herm. Ruda na tą rekację nie zdążyła pisnąć ani słówka, gdyż ta z prędkością światła chwyciła kosmetyczkę, czarne, skąpe bikini i wpadła jak torpeda do łazienki.
To wszystko miało w sobie tyle gracji i kobiecości co Tom goniący Jerry’ego, w tej popularnej kreskówce dla dzieci. Na szczęście Miona po drodze nie zaliczyła gleby, potężnego plaszczaka patelnią w czoło, ani tysiąca innych, bolesnych wypadków.
Wchodząc do łazienki dziewczyna szybko ściągnęła zbędną piżamkę i wskoczyła do wanny. Z pomocą swojego ulubionego żelu do kąpieli o zapachu truskawek z białą czekoladą, umyła dokładnie, acz szybko swoje ciałko i wyszła z ,,mini jacuzzi’’, chlapiąc przy tym niemiłosiernie płytki podłogowe. 
Skończywszy poranną higienę, kasztanowłosa zabrała się za ujarzmianie swojej burzy włosów. Poszło jej zgrabnie i szybko. Teraz jej piękną twarz okalały grube, długie loki koloru ciepłego brązu, można było się też dopatrzyć rudych refleksów. Założyła swój strój a na niego ubrała obcisłe, krótkie szorty. Wyszła z założenia, iż chłopak musi szaleć za tym czego nie widzi, niż patrzeć na to co odsłonięte. Dlatego również zdecydowała się na luźny biały top z niebieskim nadrukiem „ I’m sexi and I know it.”
Zrobiła jeszcze szybki, lekki, oczywiście wodoodporny makijaż i wyszła z pomieszczenia.
Od razu udała się do dziewczyn siedzących na łóżku Gin.
- Teraz ja! – krzyknęła właścicielka posłania i udała się do łazienki.
 Tak zeszło im półtorej godziny zanim wszystkie zdążyły się wyszykować.

Schodząc ze schodów dziewczyny zauważyły, iż na recepcji stoi przystojny brunet, zagadując niewysoką blondyneczkę, którą poznały już wcześniej, gdy je obsługiwała. Jako, że Lav szła na samym początku, pierwsza go ujrzała. Oczywiście nie obyło się bez dziecięcych pisków i krzyków typu : „Zamawiam.”
Miona zaczęła się zastanawiać, czy ta dziewczyna naprawdę ma 18 lat.
- Hej, chciałyśmy przekazać klucze. Wybieramy się na plażę. – powiedziała szybko Ruda, zauważając, że Lav już chciała wejść jej w słowo. Jakby ta się wtrąciła zeszło by im z pół godziny. Brown, widząc reakcję młodej Weasley, fuknęła tylko obrażona.
Po pięciominutowym spacerku dziewczęta były już na pięknej, dużej i trochę zbyt zaludnionej portugalskiej plaży.
Piękne, błękitne niebo nie musiało wstydzić się żadnej chmurki.
Złoty piasek wirował na leciutkim wiaterku, a równie niebieskie co niebo morze, od promieni słonecznych mieniło się tysiącami barw.Było po prostu cudownie.
Wszystkie cztery dziewczyny westchnęły rozmarzone na ten cudowny widok.
- Zabijcie mnie, muszę sprawdzić czy w niebie może być piękniej. – powiedziała cicho Luna, a w jej głosie słychać było jawne rozmarzenie. Pozostałe gryfonki zaśmiały się tylko i
bez słowa odpowiedzi ruszyły żwawym krokiem w stronę morza.
Niedaleko brzegu, znalazły wolne miejsce, choć było trudno.
Rozłożyły co miały rozłożyć, rozsiadając się wygodnie i najnormalniej w świecie zaczęły się opalać.
- Lun, mogłabyś mi odwiązać sznureczek w kostiumie, nie chcę żeby mi się odbił. – mruknęła cicho, ale uprzejmie Hermiona.
- Oczywiście, słońce. – zażartowała radośnie Luna, i wykonała prośbę przyjaciółki.
Po chwili wszystkie cztery leżały dupami do góry i opalały plecki, słuchając dość głośno grającej w tle, wakacyjnej muzyki.
- Dziewczyny, a może byśmy tak zagrały z tymi przystojniakami, o tam. – powiedziała Lav, pokazując głową na grupkę pięciu, najwyraźniej dobrze zbudowanych Portugalczyków, grających w siatkówkę.
- Kochane, czy wy wiecie może co to za gra i jak się w nią gra? – zapytała nagle Ginny, przygaszając zapał Lavender.
- Nie, ale zawsze możemy się nauczyć. Jeśli moimi nauczycielami będą takie ciacha, będę bardzo ponętną uczennicą. – odpowiedziała z uśmiechem na co wszystkie cztery zaśmiały się głośno. Swoim nagłym wybuchem zwróciły uwagę kilku osób siedzących niedaleko.
- No to chodźmy! – rzuciła krótka Luna. Wszystkie popatrzyły po sobie, pokiwały głowami na znak zgody i zachichotały pod nosem. Były strasznie ze sobą zgodne, jak stare dobre małżeństwo. Lekko skrępowane podeszły do chłopaków, uśmiechając się przy tym przymilnie.
- Cześć, możemy zagrać? –zapytała z udawaną nieśmiałością Luna, ta dziewczyna nigdy nie była wstydliwa.
- Jasne, zapraszamy, przydałoby się więcej osób. – powiedział jeden z chłopaków, śmiejąc się uroczo, pokazując przy tym swoje białe, jak również okazałe zęby. Dziewczyny zaśmiały się głośno.
- Ja jestem Ginny, to jest Lavender, dalej Hermiona i Luna.
- Jestem Erick, to jest Peter, David, Chris i Jack. – wysoki, przystojny i umięśniony chłopak przedstawił kolegów. Wszyscy wyglądali jakby byli jedną wielką rodziną, od siebie nie różnili się prawie niczym. Wygląd podobny, wszyscy równie umięśnieni, białe ząbki i ciemna, mocno opalona karnacja. Jednym zdaniem byli idealni i każdy na swój sposób wyjątkowy.


~***~

CDN :)

4 komentarze:

  1. Wreszcie^^ Cieszę się że dodałyście nową notkę.
    Chciałyście poznać moją opinię. Piszecie opisy miejsca, ubrań itp. zamiast wklejać obrazki czy zdjęcia. To bardzo dobrze. Dzięki temu Wasze opowiadanie jest rozwinięte i czytelnik może sb to wyobrazić. Równierz styl Waszego pisania jest odpowiedni. Nie rzucają mi się jakieś karygodne błędy aczkolwiek nie jestem jakaś rewelacyjna z ortografii więc mogę ich nie widzieć;-)

    Pozdrawiam
    ~Margo

    OdpowiedzUsuń
  2. no nieźle, nieźle, aż się zachciało wakacji, i słoneczka, i plaży... sytuacja z pijanymi ślizgonami była dziwna... myślałam, że zadzieje się coś więcej, ale mam nadzieję, że w przyszłości to nadrobicie, pozdrawiam; u mnie nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Postanowiłam, że wpadnę do was :)
    I nie żałuję :D
    Przeczytałam szybciutko wszystko i naprawdę mi się podoba;) Opisy są perfekcyjne *O* A to duży plus, bo to uwielbiam w blogach:)
    Znalazłam kilka drobnych błędów, ale nie czepiam się:D
    Mnie również podoba się styl pisania, akcja jest ciekawa;)
    Ja również zateskniłam za błogim czasem spędzanym podczas wakacji :3
    Świetne rozdziały, oby tak dalej!
    Pozdrawiam i życzę weny ♥
    http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
    [nowy rozdział]

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc dziś mijają dwa tygodnie. Mam nadzieję że wkrótce dodacie nowy rozdział.

    Pozdrawiam
    ~Margo

    OdpowiedzUsuń