Hejka :)
Na początku chciałyśmy bardzo przeprosić za taką długą nieobecność, ale miałyśmy mały kryzys :)
Co do rozdziałów, to nie chcemy nic obiecywać, ale postaramy się dodawać każdy co dwa tygodnie.
Chciałybyśmy Was również prosić o pozostawienie własnej opinii w postaci komentarza, gdyż to dla nas motywacja do dalszej pracy.
A teraz zapraszamy do czytania! Mamy nadzieję, że rozdział się spodoba :)
~***~
Za małym, samolotowym oknem chmury przybrały barwę
przepięknej czerwieni. Zachód słońca zbliżał się nieubłaganie. A potem noc,
gwiazdy i ciemność.
- Szanowni państwo! Proszę o zapięcie pasów bezpieczeństwa,
podchodzimy do lądowania. - ciepły i proszący głos wydostał się z głośników,
informując zebranych w maszynie o mecie podróży.
Wszyscy obecni dostosowali się do prośby.
- Witamy państwa w pięknej i równie urokliwej Portugalii.
Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług. Miłego pobytu życzy cała załoga. –
Powiedział po dłuższej chwili, ten sam głos. Tym razem dało się w nim wyczuć
nutkę zmęczenia i zniecierpliwienia.
~***~
Po niecałych dwóch godzinach, cztery dziewczyny szły
spokojnie w stronę swojego pięknego, pięciogwiazdkowego hotelu. Na takie wygody
mogły sobie pozwolić, dzięki wygranej przez Hermionę nagrodzie pieniężnej.
Z zewnątrz budynek wyglądał na urokliwy i luksusowy,
podobnie jak w środku. Ściany koloru cappuccino pięknie odbijały promienie
słoneczne, co dawało niesamowity efekt.
Wchodząc na recepcję, dało się zauważyć ogromne zdobione
lustra ze złotymi obramowaniami i stare, piękne popiersia kobiet w równie
bogatych zdobieniach. Troszeczkę dalej stały dwa cudowne, drewniane biurka z
wyrzeźbionymi wzorami przypominającymi starożytne runy.
Wszystko urządzone było w przepychu, jednak nie odrzucało to
oka.
Cztery przyjaciółki powolnym, leniwym krokiem podeszły do
przyjaźnie uśmiechającej się recepcjonistki. Kobieta o długich blond włosach,
lekko zakręconych w grube fale, ubrana była w zwykłą ołówkową spódnicę i białą,
luźną bluzeczkę. Wyglądała naprawdę elegancko, zapewne nie jeden mężczyzna się
za nią uganiał.
- Witam, drogie panie. W czym mogę pomóc? – zapytała, a jej
głos był śmiesznie wysoki i przypominający dziecięcy pisk. Mimo tego, kobieta
wydawała się być bardzo miła.
- Dzień dobry. Mamy tu zarezerwowany pokój na nazwisko
Granger. – powiedziała uprzejmie Hermiona.
- Tak, tak. Proszę bardzo pokój, a raczej apartament, 632.
Siódme piętro. Proszę zostawić bagaże. Zostaną doniesione do pokoju. Miłego
pobytu. – odpowiedziała kobieta po czym wręczyła Mionie klucze.
- Dziękuję – powiedziała i odeszła razem z resztą w stronę
windy.
Po chwili wszystkie razem stały przed drzwiami apartamentu
632.
- To co dziewczyny, gotowe przeżyć najlepsze wakacje w
życiu? – zapytała Ginny, gdy Miona powoli otwierała drzwi do ich małego
królestwa. Uczennicom hogwardzkiej szkoły zawarło wdech w piersiach. Mimo, że
znajdowały się w pięciogwiazdkowym hotelu i były przygotowane z tego powodu na
wiele korzyści i duży luksus, nie spodziewały się zastać aż tak fenomenalnego
wystroju wnętrza. Na pytanie przyjaciółki żadna nie odpowiedziała, każda
pochłonięta wspaniałym widokiem.
Pierwszy ich oczom ukazał się piękny widok z okna, na wprost
wejścia była bowiem przeszklona ściana, z której widać było urokliwą plażę i
równie zachwycające, błękitne morze. Jednak wracając do pomieszczenia: na
środku stała piękna, kremowa, skórzana kanapa. Ściany pomalowane były na ładny,
złoty kolor, w niektórych miejscach brązowy. Wisiały na niej też piękne obrazy,
namalowane ręką profesjonalisty. Przedstawiały krajobraz Portugalii nocą, jak i
za dnia. Podłoga wyłożona była błyszczącym drewnem o barwie dojrzałej wiśni.
W rogach pokoju stały dwie potężne, drewniane półki z
książkami. Urokliwe, złote zakończenia przedstawiały najróżniejsze wzory, ale
jedyne co przychodziło do głowy, patrząc na nie, to płynąca, wzburzona woda.
Tak przedstawiał się salon. Dalej dziewczęta przeszły do sypialń, w której
stały po dwa duże łóżka z brązowym baldachimem. Na satynowej pościeli koloru
dojrzałej śliwki węgierki, dokładniej na każdej poduszce, leżały słodkie
czekoladki z nadzieniem miętowym. Dalej łazienka. Majestatyczna, ogromna wanna,
wykonana zapewne na wzór starożytnej Grecji z pięknymi złotymi nogami, zdobiła
środek pomieszczenia. Na lewej ścianie znajdowały się dwie duże umywalki z
okrągłymi zakończeniami. A nad nimi powieszone zostały ogromne lustra, w tym
samym kształcie. Kilka kroków na północ leżały piękne, śnieżnobiałe ręczniki z
nazwą hotelu, nawet ta była wyszyta złotą nicią.
Wystrój był oszałamiający, cały hotel i apartament zapierał
dech w piersiach. Cała oprawa była idealna. Bez przesytu i zbędnych rzeczy.
Mimo to, najbardziej zniewalający był zapach unoszący się w
tymczasowym mieszkaniu.
Rozróżnić można było czekoladę, nutkę wanilii, cynamon i,
oczywiście, zapach kwiatu róży.
Młode kobiety były oczarowane całokształtem. Zapowiadały się
wspaniałe wakacje.
~***~
Kiedy ich bagaże
zostały dostarczone na swoje miejsce, tak jak zapowiadała wcześniej
recepcjonistka, dziewczyny postanowiły się rozpakować.
Gdy już wszystkie ubrania były posegregowane i ładnie
poskładane na półeczkach szafy, szampony, mydła i przeróżne tego rodzaju płyny
oraz kosmetyki znalazły już swoje miejsce w łazience, a pozostałe niezbędne
przedmioty też zostały ulokowane w poszczególnych pomieszczeniach, dziewczęta
już dość zmęczone i trochę zgłodniałe, postanowiły poszukać jakiegoś
pobliskiego pubu, by coś zjeść.
Po opuszczeniu hotelu, rozglądnęły się dookoła, fascynując
się jeszcze chwilę pięknym krajobrazem morza, po czym uwagę jednej z nich,
przykuł w oddali wielki napis: ,,RESTAURANTE BARALTO’’.
- Patrzcie, tam jest jakaś restauracja, idziemy?
- Pewnie, chodźmy, czuję, że zaczyna mi burczeć w brzuchu. –
odpowiedziała z uśmieszkiem zadowolenia Herm, po czym skierowała się z
przyjaciółkami w stronę w którą wskazała poprzednio Ginny.
Gdy po paru minutach drogi były już na miejscu, zajęły
ostatni w rogu stolik, który jako jeden z nie wielu był wolny.
-Witam bardzo, proszę, o to menu. – powiedział uprzejmie
kelner, wręczając Hermionie kartę z daniami.
- Dziękuję – odpowiedziała, obdarowując mężczyznę odrobinę
skrępowanym uśmiechem.
Od razu, gdy mężczyzna odszedł odezwała się Ruda.
- Miona, widziałaś jak on się na ciebie gapił?!
- Och, nie
przesadzaj już tak. – powiedziała zmieszana Hermiona mimowolnie się rumieniąc.
Nie żeby coś, ale nie mogła zaprzeczyć, że mężczyzna był przystojny.
- Wiewiórka ma rację, patrzył się na ciebie jak w obrazek!
– wyskoczyła nagle Lav, uśmiechając się kpiarsko.
- Taak, i nawet puścił do ciebie oczko. – mówiąc to Luna,
zauważyła u przyjaciółek wyraz niedowierzania, więc kontynuowała. – No co?
Grzywopączki już mi wszystko zdążyły powiedzieć, osobiście wkradły się na jego
marynarkę, by móc się mu przez dłuższą chwilę jeszcze przyglądać, po czym
wróciły i wszystko mi powiedziały.
- Ach, rozumiemy już. – powiedziała Ginn, po chwili
odwracając się w stronę Hermiony i ironicznie się uśmiechając, dopowiedziała. –
Widzisz? Mówiłam ci, że na ciebie leci, aaaach to będzie wielka miłość. –
rozmarzyła się Ruda.
- O, teraz to przesadziłaś, kochana. O tym możesz sobie
tylko i wyłącznie pomarzyć, chłopak chciał być miły, nic więcej. – powiedziała
Hermiona zadzierając brodę do góry. Chciała skończyć już ten żałosny temat i
dłużej go nie dążyć. Nie po to tu przyszła by zachwycać się jakimś mężczyzną,
tylko w spokoju zjeść i odpocząć. Jednak one jej na to, widocznie nie
pozwalały.
- To co, zamawiamy coś? – zapytała od niechcenia Miona.
- Mhm, ja biorę to ,,bacalhau’’, czytałam o nim za nim tu
przyjechałyśmy, jest to suszony i solony dorsz, narodowa potrawa kraju, bardzo
popularny. – zaczęła opowiadać dumna z siebie Lavender. Było się czemu dziwić,
pierwszy raz w życiu chyba coś ją tak zainteresowało, oczywiście w kwestiach
edukacyjnych i kulturalnych, normalnie interesuje się wieloma rzeczami, jednak
najbardziej jej uwagę przykuwają chłopcy.
- No, no, widzę, że oprócz naszej Hermionki, ktoś również
poczytał o Portugalii. – uśmiechnęła się zadziornie Ginny.
Lavender jednak, zignorowała zaczepkę koleżanki.
- Ja chyba też to wezmę, wygląda tak apetycznie, zgodzicie
się ze mną, prawda? – zapytała zawsze rozmarzona Luna.
- Tak, tak, rzeczywiście wygląda bardzo smacznie, myślę, że
na początek pasowało by spróbować główne danie kraju, jak mówi Lav.
- Masz całkowitą rację Mionka, też to biorę, to jak, cztery
razy ,,bacalhau’’? – upewniła się Ginevra, na co trójka pozostałych kiwnęła
głowami, również wyrażając chęć na zjedzenie tej potrawy.
Widząc akceptację ze strony dziewczyn, Ginny kiwnęła na
kelnera, który momentalnie pojawił się tuż obok i zgłosiła zamówienie.
Po upłynięciu kilkunastu minut dostały swoje dania, które
zaczęły zajadać z wielkim apetytem, delektując się każdym ugryzionym kęsem.
Gdy już zakończyły swoją przygodę ze smacznym dorszem,
wstały od stolika, zostawiając na nim zapłatę w postaci gotówki i ruszyły do hotelu.
~***~
- Ale tu jest
zajebiście Smoku, mówię ci, to będą najlepsze wakacje pod słońcem.
- Taa, nie zaprzeczę, ale o tym pogadamy później. – zaczął
Draco nie pewnie, widać, że był jeszcze podenerwowany tą całą sytuacją, która
miała miejsce w samolocie. – Muszę to wszystko co się stało odreagować, chodźmy
się gdzieś napić. – powiedział już trochę pewniej, uśmiechając się kwaśno, na
co Zabini wybuchnął szczerym śmiechem.
- Dla ciebie wszystko Smoku. – Mówiąc to, wstał z kanapy i
ruszył w stronę drzwi, a za nim skierował się Draco.
Hotelowy bar z alkoholem znajdujący się na zewnątrz budynku,
wyglądał bardzo kusząco, to też dwójka ślizgonów z rosnącym pragnieniem,
skierowała się w jego stronę, mając nadzieję, że znajdą coś dla siebie.
Mieli pełną świadomość tego, że o ognistej mogą sobie tylko
pomarzyć, więc musieli obejść się jej smakiem, a pragnienie zaspokoić czymś
innym, co również przypadnie im do gustu, jak ognista whisky.
Rzeczywiście, tak jak się spodziewali, był ogromny wybór,
począwszy od aperitifów poprzez wódki i
trzykrotnie destylowane alkohole o niezwykłej łagodności, pochodzące z
najróżniejszych zakątków świata.
Malfoy zdecydował się na irlandzką whisky, za to Blaise
postawił na Brandy. Po wypiciu całej zawartości zakupionych butelek, już dobrze
wstawieni ślizgoni, zaczęli kierować się w stronę drzwi hotelowych. Jednak,
przed samym wejściem prowadzącym do wnętrza budynku, uwagę chłopaków przykuły
cztery dziewczyny zmierzające w ich stronę.
- Patrz Diable na lasseczki, które idą w naszą stronkę. –
zaczął Draco rozbawiony, z niestety błędnie wywnioskowanej przez siebie nowiny.
- Taak, masz całkowitą rację Smoku, one idą w naszą
stroneczkę, idą do nas! – uradowany chłopak, aż podskoczył z radości, o mało
nie zaliczając przy tym gleby.
- Coś mi się wydaje przyjacielu, że dziś szybko nie
pójdziemy lulać. – stwierdził z satysfakcją ślizgon, na co Blaise mu
zawtórował. Przyglądając się jeszcze chwilę ich obiektom zainteresowania, do
głowy Dracona wkradła się myśl, że skądś je kojarzy, lecz szybko pozbył się
jej, tłumacząc sobie, że pewnie za dużo wypił, i ma jakieś zwidy.
Pochłonięci dalej dyskusją nawet nie zauważyli, jak obok
nich przechodzą dziewczyny, o których tak namiętnie rozmawiali.
- Draaaco, czy widzisz to co ja? Oone poszły sobie, oone nie
zwróciły na nas nawet uwagi! – ostatnie zdanie prawie wykrzyknął, ignorując na
sobie zdezorientowany wzrok otaczających go ludzi. Draco jednak się nie
odezwał, zajęty wpatrywaniem się w sylwetki oddalających się młodych kobiet.
Nic nie mówiąc, ruszył za nimi, do hotelu, mając nadzieję je tam jeszcze
zaczepić. Był niesamowicie zadowolony że będzie mógł dzielić hotel z takimi
pięknościami.
Pozostawiony w tyle Zabini, wywrócił tylko oczami i udał się
za przyjacielem.
~***~
Dziewczęta
pochłonięte entuzjastyczną rozmową, ledwo zauważyły jak ktoś o nie zawadza.
Mimo to, momentalnie się obróciły, aby zobaczyć kto zakłóca
im konwersację.
Gdy tylko zobaczyły sprawcę, wszystkim czterem opadła
szczęka. Pierwsza jak zwykle, oprzytomniała najmłodsza latorośl Weasley’ów.
- Czego ty jeszcze chcesz, Malfoy? – wyskoczyła na niego
Ginevra, mierząc go morderczym wzrokiem.
Zdezorientowany chłopak, spojrzał na dziewczyny, i dopiero
teraz uzmysłowił sobie, skąd je kojarzył.
-O Salazarze! W co ja się znowu wpakowałem. – zaczął
analizować sytuację, jednak jego rozmyślania przerwał dobiegający z dala, jego
czarnoskóry przyjaciel. – Dzięki Ci Salazarze! Nie będę przynajmniej
siedział w tym bagnie sam. – zakończył swoje przemyślenia, gdyż
usłyszał zza pleców, głos zdyszanego Zabiniego.
- O Salazarku! Hermionka?! Jak się czujesz? – zapytał z
rozczuleniem Blaise, a Malfoy słysząc to, o mało nie zwymiotował. Mimo to,
postanowił się nie odzywać, i tak miał dość problemów.
- Yyy... w porządku Blaise, dziękuje – odpowiedziała Miona,
obdarzając odbiorcę słabym, choć milutkim uśmiechem.
- Co cię do nas sprowadza? – zapytała niespodziewanie
Lavender, kierując pytanie do ciemnoskórego ślizgona. Była niemal pewna, że
przyszedł tu specjalnie do niej, wszakże chciała to usłyszeć z jego ust. Ten
jednak się nie odezwał, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w Wiewiórkę.
Ginevra, widząc to, momentalnie się zmieszała, a na jej
twarzy pojawiły się dwa urocze rumieńce.
Zdenerwowana już trochę Lav, lekceważeniem jej, ze strony
Zabiniego, znów zabrała głos:
- Halo?! Blaise? Pytam się o coś. – wymawiając te słowa,
równocześnie pomachała mu ręką przed oczami, w celu odtrącenia jego uwagi od
Ginny. Nie chciała się do tego nigdy przed nikim przyznać, ale strasznie była
zazdrosna o Diabła. Od dawna się w nim podkochiwała, jednak nigdy nie miała
odwagi, by pierwsza do niego zagadać. Teraz, gdy dostała taką szansę, on nie
zwraca na nią najmniejszej uwagi, interesując się wszystkimi dziewczynami
dookoła, tylko właśnie nie nią.
- Cco? Ty coś mówiłaś? Nic nie słyszałem, wybacz.
- Och nic nie szkodzi! Pytałam się, co cię tu do nas
sprowadza, bo chyba nie przypadkowo tu jesteście, nie?
-Yy, jasne że nie, tto znaczy, mmy, my tu mamy pokoik, i
właśnie do niego idziemy, prawda Smoczku? – Zaczął się tłumaczyć Blaise, przy
tym dużo sepleniąc, widać było, że Brandy robi swoje. Kiedy nie usłyszał od
swojego przyjaciela przytakującej odpowiedzi, obrócił się za siebie, w celu
namierzenia danego ślizgona. Obiekt jego zainteresowania, spoczywał na
kafelkowej podłodze, opierając się plecami o ścianę, i w tej pozycji
najprawdopodobniej uciął sobie drzemkę.
Zabini widząc to, teatralnie wywrócił oczami, wypuszczając
przy tym głośno powietrze.
Hermiona która stała najbliżej go, czując woń wydobywającą
się z ust kolegi, zawołała:
- Merlinie, przecież wy jesteście całkowicie pijani!
- Och Mioneczko, nie przesadzaj już tak, to tyko były dwie
flaszki na głowę.
- Tylko?! Tylko?! Chyba, aż! – zaczęła krzyczeć
rozzłoszczona dziewczyna. – Patrz na siebie, przecież ty ledwo mówisz. –
dopowiedziała już trochę spokojniej. Chłopak tylko westchnął nie odzywając się
już, miała rację, może rzeczywiście trochę przesadzili.
Po minucie zamyślenia ze strony dziewczyny, kontynuowała. -
Blaise, a co do tego, co wcześniej mówiłeś. Jaki pokój? Nie mów tylko, że macie
tutaj wynajęty apartament?!
Diabeł spojrzał tylko z dziwnym wyrazem twarzy na Mionę, po
czym powiedział:
- No a myślisz, że skąd się tu wzięliśmy? Nasz apartament
jest na drugim końcu korytarza. Nie cieszycie się? – Ostatnie zdanie skierował
już do wszystkich dziewczyn, uśmiechając się diabolicznie. W końcu nie
przypadkowo, przydano mu przezwisko ,,Diabeł’’.
- Och! Ja się cieszę! – zawołała rozanielona Lavender, nie
kontrolując wypowiedzianych przez siebie słów. Ginny wraz z Hermioną popatrzyły
na nią z dezaprobatą, ale nic na tą zaskakującą wiadomość nie odpowiedziały.
Przytaknęły tylko głową, na wznak, że rozumieją, po czym zaczęły oglądać się za
Luną, gdyż przez ostatnie kilkanaście minut, były tak zajęte tą nieustępliwą
wymianą zdań, że nawet nie zauważyły, że Lun się zbytnio w rozmowie nie
udziela, a raczej w ogóle, tylko najwyraźniej gdzieś odeszła.
Dziewczyny złapały tylko Lavender za rękę, a następnie
skierowały się w stronę swojego apartamentu, z myślą, że najprawdopodobniej tam
będzie znajdowała się ich zguba. Na odchodne rzuciły jedynie krótkie ,,pa’’, po
czym zniknęły za drzwiami prowadzącymi do ich tymczasowego mieszkania. Tak jak
się spodziewały, zastały w pokoju Lunę, która zajadała się waniliowym budyniem.
Na jej kolanach leżała gazeta o nazwie ,,Żongler’’, a na jej nosie spoczywały
okulary, które były dodatkiem do tego popularnego pisma.
Gryfonki przysiadły się do Lovegood, i do końca wieczoru
wspólnie trajkotały o dzisiejszym dniu, miło spędzając czas w swoim
towarzystwie.
~***~
Po zniknięciu
gryfonek z pola widzenia Zabiniego, podszedł on do kumpla leżącego nieopodal,
lekko chwiejąc się na nogach.
- Smoku, obudź się, musimy iść do siebie. – zaczął Diabeł,
szturchając Dracona w ramię.
- Cco się dzieje? – zaspany Malfoy, ledwo widział na oczy.
- Spokojnie Smoku, tymczasowo siedzisz na korytarzu, jeśli
tak bardzo chcesz wiedzieć. – uśmiechnął się ironicznie Blaise. – Wstawaj
śpiochu, idziemy do pokoju.
- Ach tak, już, już wstaję – mówił to, podnosząc się z
podłogi równocześnie otrzepując spodnie. Zaczął się rozglądać dookoła, i w
końcu swój pytający wzrok zatrzymał na Diable – To gdzie jest ten nasz pokój o
którym mówisz?
- Yy... z tego co za pamiętałem to chyba na końcu korytarza,
ale na Salazara! Nie pamiętam który numer!
- Zabini! Ja cię kiedyś zabiję!
- No a czego ty oczekujesz?! Myślisz, że ja będę o wszystkim
pamiętał?
- Yhy... dobra nie ważne, chodź, może do rana znajdziemy
swój pokój.
Gdy znaleźli się już na drugim końcu, bez zastanawiania
weszli w pierwsze lepsze drzwi. Ku ich zdziwieniu drzwi nie stawiały oporu,
wręcz przeciwnie.
Jednak, kiedy tylko znaleźli się w progu, usłyszeli krzyk
przerażenia, a przed nimi zmaterializowała się owinięta w sam ręcznik, starsza
kobieta, w ręku trzymająca prawdopodobnie szczotkę klozetową.
- Wy zboczeńce! Wynocha mi stąd! No już! Sio, sio! – zaczęła
się wydzierać, gestykulując przy tym dziwnie ręką, za to drugą wymachując
szczotką klozetową, jakby ich chciała ochlapać. Przypominało to trochę księdza
trzymającego w ręku kropidło i kropiącego ludzi wodą święconą, w tym przypadku,
była to też woda, ale niestety z muszli klozetowej.
Po szybkim opuszczeniu mieszkania, odetchnęli z wielką ulgą.
- Ta baba jest jakaś nienormalna.
- Powinna się leczyć, wysłałbym ją chętnie do Munga. –
zaśmiał się drwiąco Smok, razem z Blaisem.
Po upłynięciu 15
minut i ,,odwiedzeniu’’ przez ten czas jeszcze kilka niewłaściwych
apartamentów, w końcu udało im się odszukać własny. Zadowoleni ślizgoni, z
wytchnieniem rzucili się na łóżka, błyskawicznie zasypiając.
~***~
Promienie
słoneczne leniwie przedzierały się do pokoju czterech młodych kobiet. Brązowowłosa
powoli uchyliła swoje, wręcz przeźroczyste powieki ukazując oczy barwy płynnej
czekolady. Podniosła się do pozycji siedzącej, rozkosznie przeciągnęła i
zamruczała jak zadowolona kotka. Rozglądnęła się po dość dużej sypialni tylko
po to, żeby jej wzrok zatrzymał się na rudej przyjaciółce, która była jeszcze
pogrążana w głębokim śnie.
- Ginny! - zawoła starając się obudzić dziewczynę.
Odpowiedziało jej jednak ciche mruknięcie. Usta starszej gryfonki rozciągnęły
się w szerokim uśmiechu.
Powolutku wstała ze swojego łóżka i z zamierzeniem
wskoczenia na nic nie spodziewającą się bezbronną istotkę, ruszyła w jej
stronę. Już się przygotowywała, gdy przerwał jej cichy, ledwo słyszalny szept.
- Spróbujesz! – zaczęła ostrzegawczo wiewiórka. - A będziesz
spać za drzwiami. – dokończyła doskonale znając zamiar swojej współlokatorki.
Dziewczyna nic sobie nie robiąc ze słów młodszej
przyjaciółki wskoczyła na nią z głośnym śmiechem. Nie nacieszyła się jednak
długo tą sytuacją, bowiem chwilkę później leżała na ziemi. Spadając narobiła
tyle hałasu, iż prawdopodobnie obudziła pół hotelu.
Ruda już miała coś powiedzieć, jednak nie było jej to dane,
ponieważ do pokoju wpadły pozostałe kumpele. Ich twarze wyrażały czysty szok.
Popatrzyły po sobie i jak jeden mąż wybuchły czystym, wesołym śmiechem.
- Coś nas ominęło? – zapytała wesoło Luna.
- Nie nic. – odpowiedziała szybko Mionka. Chyba ciut za
szybko. Zarumieniła się nieznacznie i zgrabnie wstała z podłoża.
- No więc dziewczyny, jakie plany na dziś? – zapytała
spokojnie Ginny.
- Plaża! – wykrzyknęły wszystkie jednocześnie, tak głośno,
że tym razem z pewnością postawiły cały hotel na nogi.
- Ok, to teraz zostało nam… - zaczęła wolno Gin, a w jej
niebieskich oczach tańczyły teraz wesołe ogniki.
- Ja zamawiam jako pierwsza! – tym razem przerwała jej Herm.
Ruda na tą rekację nie zdążyła pisnąć ani słówka, gdyż ta z prędkością światła
chwyciła kosmetyczkę, czarne, skąpe bikini i wpadła jak torpeda do łazienki.
To wszystko miało w sobie tyle gracji i kobiecości co Tom
goniący Jerry’ego, w tej popularnej kreskówce dla dzieci. Na szczęście Miona po
drodze nie zaliczyła gleby, potężnego plaszczaka patelnią w czoło, ani tysiąca
innych, bolesnych wypadków.
Wchodząc do łazienki dziewczyna szybko ściągnęła zbędną
piżamkę i wskoczyła do wanny. Z pomocą swojego ulubionego żelu do kąpieli o
zapachu truskawek z białą czekoladą, umyła dokładnie, acz szybko swoje ciałko i
wyszła z ,,mini jacuzzi’’, chlapiąc przy tym niemiłosiernie płytki
podłogowe.
Skończywszy poranną higienę, kasztanowłosa zabrała się za
ujarzmianie swojej burzy włosów. Poszło jej zgrabnie i szybko. Teraz jej piękną
twarz okalały grube, długie loki koloru ciepłego brązu, można było się też
dopatrzyć rudych refleksów. Założyła swój strój a na niego ubrała obcisłe,
krótkie szorty. Wyszła z założenia, iż chłopak musi szaleć za tym czego nie
widzi, niż patrzeć na to co odsłonięte. Dlatego również zdecydowała się na
luźny biały top z niebieskim nadrukiem „ I’m sexi and I know it.”
Zrobiła jeszcze szybki, lekki, oczywiście wodoodporny
makijaż i wyszła z pomieszczenia.
Od razu udała się do dziewczyn siedzących na łóżku Gin.
- Teraz ja! – krzyknęła właścicielka posłania i udała się do
łazienki.
Tak zeszło im półtorej godziny zanim
wszystkie zdążyły się wyszykować.
Schodząc ze schodów dziewczyny zauważyły, iż na recepcji
stoi przystojny brunet, zagadując niewysoką blondyneczkę, którą poznały już
wcześniej, gdy je obsługiwała. Jako, że Lav szła na samym początku, pierwsza go
ujrzała. Oczywiście nie obyło się bez dziecięcych pisków i krzyków typu :
„Zamawiam.”
Miona zaczęła się zastanawiać, czy ta dziewczyna naprawdę ma
18 lat.
- Hej, chciałyśmy przekazać klucze. Wybieramy się na plażę.
– powiedziała szybko Ruda, zauważając, że Lav już chciała wejść jej w słowo.
Jakby ta się wtrąciła zeszło by im z pół godziny. Brown, widząc reakcję młodej
Weasley, fuknęła tylko obrażona.
Po pięciominutowym spacerku dziewczęta były już na pięknej,
dużej i trochę zbyt zaludnionej portugalskiej plaży.
Piękne, błękitne niebo nie musiało wstydzić się żadnej
chmurki.
Złoty piasek wirował na leciutkim wiaterku, a równie
niebieskie co niebo morze, od promieni słonecznych mieniło się tysiącami
barw.Było po prostu cudownie.
Wszystkie cztery dziewczyny westchnęły rozmarzone na ten
cudowny widok.
- Zabijcie mnie, muszę sprawdzić czy w niebie może być
piękniej. – powiedziała cicho Luna, a w jej głosie słychać było jawne
rozmarzenie. Pozostałe gryfonki zaśmiały się tylko i
bez słowa odpowiedzi ruszyły żwawym krokiem w stronę morza.
Niedaleko brzegu, znalazły wolne miejsce, choć było trudno.
Rozłożyły co miały rozłożyć, rozsiadając się wygodnie i
najnormalniej w świecie zaczęły się opalać.
- Lun, mogłabyś mi odwiązać sznureczek w kostiumie, nie chcę
żeby mi się odbił. – mruknęła cicho, ale uprzejmie Hermiona.
- Oczywiście, słońce. – zażartowała radośnie Luna, i
wykonała prośbę przyjaciółki.
Po chwili wszystkie cztery leżały dupami do góry i opalały
plecki, słuchając dość głośno grającej w tle, wakacyjnej muzyki.
- Dziewczyny, a może byśmy tak zagrały z tymi przystojniakami,
o tam. – powiedziała Lav, pokazując głową na grupkę pięciu, najwyraźniej dobrze
zbudowanych Portugalczyków, grających w siatkówkę.
- Kochane, czy wy wiecie może co to za gra i jak się w nią
gra? – zapytała nagle Ginny, przygaszając zapał Lavender.
- Nie, ale zawsze możemy się nauczyć. Jeśli moimi
nauczycielami będą takie ciacha, będę bardzo ponętną uczennicą. – odpowiedziała
z uśmiechem na co wszystkie cztery zaśmiały się głośno. Swoim nagłym wybuchem
zwróciły uwagę kilku osób siedzących niedaleko.
- No to chodźmy! – rzuciła krótka Luna. Wszystkie popatrzyły
po sobie, pokiwały głowami na znak zgody i zachichotały pod nosem. Były
strasznie ze sobą zgodne, jak stare dobre małżeństwo. Lekko skrępowane podeszły
do chłopaków, uśmiechając się przy tym przymilnie.
- Cześć, możemy zagrać? –zapytała z udawaną nieśmiałością
Luna, ta dziewczyna nigdy nie była wstydliwa.
- Jasne, zapraszamy, przydałoby się więcej osób. –
powiedział jeden z chłopaków, śmiejąc się uroczo, pokazując przy tym swoje
białe, jak również okazałe zęby. Dziewczyny zaśmiały się głośno.
- Ja jestem Ginny, to jest Lavender, dalej Hermiona i Luna.
- Jestem Erick, to jest Peter, David, Chris i Jack. – wysoki, przystojny
i umięśniony chłopak przedstawił kolegów. Wszyscy wyglądali jakby byli jedną
wielką rodziną, od siebie nie różnili się prawie niczym. Wygląd podobny,
wszyscy równie umięśnieni, białe ząbki i ciemna, mocno opalona karnacja. Jednym
zdaniem byli idealni i każdy na swój sposób wyjątkowy.
~***~
CDN :)
Wreszcie^^ Cieszę się że dodałyście nową notkę.
OdpowiedzUsuńChciałyście poznać moją opinię. Piszecie opisy miejsca, ubrań itp. zamiast wklejać obrazki czy zdjęcia. To bardzo dobrze. Dzięki temu Wasze opowiadanie jest rozwinięte i czytelnik może sb to wyobrazić. Równierz styl Waszego pisania jest odpowiedni. Nie rzucają mi się jakieś karygodne błędy aczkolwiek nie jestem jakaś rewelacyjna z ortografii więc mogę ich nie widzieć;-)
Pozdrawiam
~Margo
no nieźle, nieźle, aż się zachciało wakacji, i słoneczka, i plaży... sytuacja z pijanymi ślizgonami była dziwna... myślałam, że zadzieje się coś więcej, ale mam nadzieję, że w przyszłości to nadrobicie, pozdrawiam; u mnie nn
OdpowiedzUsuńPostanowiłam, że wpadnę do was :)
OdpowiedzUsuńI nie żałuję :D
Przeczytałam szybciutko wszystko i naprawdę mi się podoba;) Opisy są perfekcyjne *O* A to duży plus, bo to uwielbiam w blogach:)
Znalazłam kilka drobnych błędów, ale nie czepiam się:D
Mnie również podoba się styl pisania, akcja jest ciekawa;)
Ja również zateskniłam za błogim czasem spędzanym podczas wakacji :3
Świetne rozdziały, oby tak dalej!
Pozdrawiam i życzę weny ♥
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
[nowy rozdział]
No więc dziś mijają dwa tygodnie. Mam nadzieję że wkrótce dodacie nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Margo