wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 5

  Witamy :)

  No i powstał kolejny rozdział. Jak widać został zmieniony również szablon bloga. Nam osobiście bardziej przypadł do gustu, nie wiemy jak wam. Ale możecie swoją opinię napisać w komentarzu. Z wielką chęcią dowiemy się co o nim sądzicie.
Zapraszamy do czytania i komentowania! Pozdrawiamy :)

~***~

   Po krótkim zapoznaniu się, dziewczęta razem z nowo poznanymi chłopakami swobodnie rozmawiały.
- Eh, a mamy taką prośbę. Bo my nie umiemy grać w siatkówkę. Moglibyście wytłumaczyć nam zasady tej gry? – zapytała wyraźnie zmieszana swoją niewiedzą Lav.
- Mam rozumieć, że nie umiecie grać w siatkę? – zapytał doszczętnie zaskoczony Peter.
- No niby tak. Bo ten… tego… my nigdy w to nie grałyśmy. - dodała Ginny.
Na twarzach chłopaków dało się odczytać jedynie bezgraniczny szok.
- Ja pierdziele, chłopaki, trzeba te ślicznotki jak najszybciej nauczyć grać, przecież tak nie może być. Chris wytłumacz pokrótce zasady. - powiedział Erick.
- Gramy do 25 punktów – jeden set. Żeby zakończyć mecz jedna z drużyn musi mieć przewagę dwóch punktów. Hmm… drużyna ogólnie składa się  z 6 osób. Odbić można tylko trzy razy z jednym serwisem. Za trzecim razem piłka przechodzi na drugą stronę. Co tam jeszcze… no i przejścia, auty, pola to już wytłumaczę wam w trakcie gry. – zakończył swój wywód z szerokim uśmiechem, ukazując światu rządek pięknych, perłowo białych ząbków.
- A więc zasady kojarzycie, teraz przejdziemy do gry. Ja i Jack razem z trzema pięknościami będziemy w jednej drużynie, a jedna z was przejdzie do reszty chłopaków. – Zapowiedział z uśmiechem Peter. Jako pierwsza zgłosiła się Hermiona, więc to ona przeszła do trójki chłopaków. Jednocześnie grała przeciwko swoim przyjaciółkom.
- Tej to dobrze. - mruknęła cicho Lav do Ginny, kiedy ta przechodziła przez siatkę.
- Gotowe? – zapytał Erick z wypisanym uśmiechem na twarzy. 
- No jasne! – wykrzyknęły na raz wszystkie dziewczyny, ustawiając się na swoich pozycjach.
Chłopak o śniadej karnacji lekko podrzucił piłkę do góry na wysokość wyciągniętej w górę ręki. Zrobił trzy precyzyjne kroki, podskoczył i z dość dużą siłą posłał piłkę na linię autu po przeciwnej stronie siatki. Piłka ledwo dotknęła niebieskiej tasiemki.
- Linia! – wykrzyknął David.
- Sam jesteś linia! Aut był! – Peter tylko pokiwał głową i posłał chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie. - Głąb - dodał pod nosem.
- Dziewczyny jeśli piłka spadnie na linię jest pole, czyli punkt dla drużyny, która jest po przeciwnej stronie dla niej. –wytłumaczył szybko chłopak od zasad.
- 0:1 dla chłopaków i Miony. – krzyknął Jack, po czym puścił perskie oczko do trzech dziewczyn stojących smutno na boisku.
Peter gwizdnął na dwóch palcach, dając tym samym znak chłopakowi żeby powtórzył serwis.
Chłopak zrobił dokładnie to samo co wcześniej, jednak tym razem piłka poleciała prosto na Ginny. Ta przestraszona szybkością  z jaką piłka leciała na jej twarz, starała się odbić ją sposobem górnym. Coś jej nie wyszło i plażówka przeleciała prosto przez jej ręce trafiając chłopaka stojącego za nią w głowę. Ten zaś, nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji upadł na ziemię ze zdziwioną miną. Wszyscy oprócz zaskoczonego chłopaka wybuchli donośnym śmiechem.
- Hej, nic ci nie jest? – zapytała Ginny, śmiejąc się w niebogłosy.
- Nie nic, jest spoko. – odpowiedział a jego usta rozciągnęły się w chytrym uśmiechu. – Pomożesz mi? – zapytał słodko, wystawiając do rudej prawą rękę.
- Okej – odpowiedziała dziewczyna momentalnie poważniejąc. Podała rękę chłopakowi, a ten pociągnął ją do siebie na gorący, złoty piasek. Dziewczyna straciła równowagę, równocześnie przewracając się na Jacka. Młody mężczyzna odwrócił się tak, że teraz to on był nad nią. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i nabrał trochę piasku do wolnej dłoni.
- Hej, hej, hej, już dobrze. Przepraszam, wiesz, że nie chciałam. – powiedziała słodko, widząc zamiary chłopaka.
- Nie chciałaś powiadasz? No dobra to ci mogę jeszcze wybaczyć. Ale żeby śmiać się tak z czyjegoś nieszczęścia? Nie ładnie. – teatralnie zacmokał z dezaprobatą, kiwając przy tym głową.
- Ale to nie ja… no wiesz, to tak samo. Siła wyższa i takie tam. – Ginny starała się bronić choć wychodziło jej to dość nieudolnie.
- Siła wyższa powiadasz… - chłopak udał, że się zastanawia nad tymi słowami. – Coś mi się obiło o uszy. – powiedział po czym cały piasek wtarł w rude włosy koleżanki. – A, już wiem, to jest ta siła wyższa. – powiedział, po czym śmiechem dołączył do innych. Nawet Gin po chwili udawania obrażonej zaczęła śmiać się w najlepsze.
- Dopiero co myłam włosy! – powiedziała udając skrajnie załamaną.
- Jeśli chcesz, to teraz ja ci mogę pomóc myć włosy. – odpowiedział Jack poruszając sugestywnie brwiami.
- Zboczeniec. – mruknęła tylko cicho Wiewiórka.
- Mówiłaś coś kochaniutka? – zapytał chwytając się za ucho.
- Nic, nic – odpowiedziała cicho.
Dalszą rozmowę zakłócił pisk Luny. Dziewczyna zaczęła wskazywać palcem w kierunku wielkiego, dmuchanego zamku na piasku. Jej reakcja mogła być uważana za przejaw strachu, chłopcy zinterpretowali ją jednak na korzyść podekscytowania.
- Luna? – zapytała Hermiona głosem doświadczonego psychologa.
- Patrz dziewczyno! – powiedziała tylko, po czym dalej się śmiała, wymachując rękoma.
Miona powoli odwróciła głowę we wskazanym wcześniej kierunku. Jej oczom ukazało się wielkie dmuchane coś. Kształtem przypominało zamek. Czerwone, wielkie cztery wieże pięknie komponowały się z zielenią na niższych poziomach. Wszystko pokrywały różnokolorowe kropki.
- Luna! To zamek dla dzieci! – krzyknęła rozentuzjowana czekoladowooka szatynka.
- No i co z tego? – zapytała głupio Lun. – Chcę się zabawić!
- No właśnie, chodźcie, szybko! – dodała jeszcze Ginny.
- Hahah, chłopaki idziecie z nami? – zapytała resztę Lavender.
- No jasne, że idziemy maleńka. – powiedział Chris puszczając perskie oczko do Lav, ta spłonęła wręcz bordowym rumieńcem.
- No dobra już, to chodźmy na ten zamek. – powiedziała Herm, z wesołym błyskiem w oku.
Dziewczęta razem z chłopakami ruszyli biegiem w stronę plażowej atrakcji.

~***~

   W tle grała wakacyjna muzyka klubowa, niedaleko ludzie bawili się, tańczyli i śmiali. 
W jednym z najsłynniejszych mugolskich, plażowych klubów przy barze siedziała dwójka młodych, przystojnych mężczyzn.
Wysoki, emanujący dumą zapewne tleniony blondyn, siedział swobodnie na krześle popijając czystą i rozmawiając ze swoim najlepszym czarnoskórym przyjacielem.
Jego szare oczy oceniały każdą dziewczynę po kolei.
- Za chuda, za brzydka, za niska, za wysoka. - nie zdawał sobie sprawy, że każda dziewczyna była idealna. On wyszukiwał wad, by pokazać samemu sobie, iż mugolki są nic nie warte.
- Chłopie, już dość! Idziemy na plażę! – myśli blond arystokraty zostały przerwane przez głos jego najlepszego przyjaciela.
Po jeszcze dwóch kolejkach i lekkiej wymianie zdań. Dwójka przyjaciół wyszła z klubu z szerokimi uśmiechami na twarzy.
- To gdzie teraz stary? – zapytał spokojnie Draco. Na jego twarzy wreszcie nie było nie potrzebnej nikomu maski. Twarz chłopaka wyrażała jedynie radość z życia i relaks z wakacji.
- Chodź znajdziemy sobie jakieś fajne miejsce na plaży. – zaproponował Blaise.
Młodzi mężczyźni spokojnie przechodzili między leżakami, ręcznikami czy kocami plażowymi. Znajdowali się w nie dużej odległości od morza, szli sobie spokojnie brzegiem wypatrując zadowalającego miejsca.
- Stary, patrz jakieś laski zostawiły swój cały dobytek i poszły gdzieś. – spostrzegł Smok po kilku minutach marszu.
- To co? – zapytał bardzo inteligentnie czarnoskóry czarodziej.
- To, to, że ktoś może to ukraść. – wytłumaczył jak dziecku.
-  Od kiedy ty się tak martwisz o mugoli, a w ogóle co cię to? - Zabini pytając, śmiesznie poruszał ramionami.
- Wcale nie martwię się o mugoli! – zaprzeczył szybko. – Tylko ubolewam nad ludzką głupotą. – mówiąc to teatralnie załamał ręce.
- No dobra, dobra. Chodźmy dalej. – powiedział szybko, żeby nie zdenerwować swojego kumpla. Wkurzony smok równa się zły smok.
- O patrz! Jakie dziwne coś. – oznajmił Draco, patrząc na wielki dmuchany zamek.
- Nigdy nie widziałem takiego cuda. Czego to mugole nie wymyślą. – odpowiedział Diabeł z uśmiechem spoglądając na skaczących ludzi w tym kolorowym czymś. - Idziemy? – zapytał nie odrywając wzroku od zamczyska. Jego brązowe oczka błyszczały teraz przyjaźnie. 
- Później. Teraz choć znaleźć jakieś fajne miejsce. – odpowiedział młody Malfoy.
- Może zjemy kukurydzę? – zapytał Zabini patrząc na wysokiego faceta w pokaźnym wieku, który biega po całej plaży i w języku Portugalskim i Angielskim na całe gardło krzyczy:
- KUKURYDZA! KUKURYDZA! GORĄCA PYSZNA KUKURYDZA!
- Diable, czy ty naprawdę masz zamiar zjeść coś od faceta, który biega po całej plaży i śmierdzi potem? Nie wiadomo gdzie sika, a na pewno nie myje po tym rąk. Maca twoją kukurydzę, za którą ty zapłacisz grube pieniądze. I na koniec nie jesteś pewien czy ta twoja „pychota” jest ciepła. Naprawdę Blaise? Ja dziękuję. – Arystokrata zakończył swój wykład wielkim tryumfującym uśmiechem.
- Skoro stawiasz to w takim świetle, to ja też podziękuję. – powiedział przegrany Zabb z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
- Chodź lepiej znaleźć to miejsce. – powiedział, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- Stary, wiesz, że czasem mówisz jak moja matka? Nie fajnie, nie fajnie. – wymamrotał pod nosem ciemnoskóry chłopak.

~***~

   Jako pierwsza do celu dobiegła Lavender. Chłopak, który biegł tuż za nią nie zdążył się  zatrzymać, tym samym wpadając na dziewczynę przed sobą, ta straciła równowagę upadając twarzą na piasek.
- Przepraszam. – powiedział skruszony Chris, podając pomocną dłoń dziewczynie.
- Nic… Pfu! Nic się nie stało. – powiedziała przerywając, żeby wypluć niepotrzebny piasek z ust. Przyjęła dłoń, wstała i otrzepała brzuch z piasku, chichocząc przy tym słodko. Po chwili do wyżej wymienionej pary dobiegła reszta nastolatków.
W tyle została tylko Hermiona z jednym chłopakiem. Dwójka młodych ludzi szła spokojnym krokiem w stronę dmuchańca, nie śpiesząc się jak poprzedni.
- To co Hermi, gdzie chodzicie do szkoły? – zapytał po chwili Erick.
- Do Hogwartu. – powiedziała bez zastanowienia, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Nie słyszałem o takiej szkole. A gdzie ona jest? - Na czole chłopaka pojawiła się lekka zmarszczka świadcząca o tym, iż chłopak zapewne myśli.
- W środkowej… Anglii? - zabrzmiało to bardziej jak pytanie niż stwierdzenie. - A wy gdzie się uczycie?
- Wszyscy chodzimy do tej samej szkoły. Także w Anglii, tylko, że hmm… raczej w północnej części. – odpowiedział z pogodnym uśmiechem.
- No to ten, może wybierzecie się z nami wieczorem do klubu? – zapytał po krótkiej chwili milczenia.
- No jasne. – odpowiedziała, po czym uśmiechnęła się uroczo, ukazując chłopakowi równiutkie, białe ząbki.
- To co, ścigamy się? – zapytał z nadzieją w głosie. – Kto ostatni ten stawia koktajl! – ostatnie zdanie prawie wykrzyknął i ruszył biegiem w stronę zamku.
- I tak będę pierwsza. – Krzyknęła do chłopaka, którego właśnie doścignęła i zrównała się z nim krokiem.
- Już to widzę! Ze mną nie wygrasz, koleżanko! – odpowiedział naśmiewając się z dziewczyny, którą właśnie wyminął.
Gdy już dotarł na miejsce, przystanął i chwycił się za kolana, był pierwszy i niesamowicie zmęczony.
- Stawiasz koktajl. – oznajmił spokojnie, gdy Miona dołączyła do niego.
- Szybki jesteś. - powiedziała z naburmuszoną miną.
- Jak na dziewczynę to ty też.
 Gryfonka zaśmiała się tylko, nic już nie odpowiadając.
- Chodź. - powiedział Erick, po czym pociągnął dziewczynę za rękę.
Chwilę później para była już w dmuchanym, kolorowym zamku, gdzie czekała na nich reszta znajomych.
- Ginny, patrz! –krzyknęła Luna wskazując chłopaka, który właśnie robił podwójne salto w tył.
- Wow! to było… świetne. –  zaczęła podlizywać się Lav.
- Pff... Nic takiego. – powiedziała Hermiona z ironicznym uśmiechem wypisanym na twarzy.
- A co kochaniutka? Umiesz lepiej? – zapytał Jack podchodząc bardzo blisko Hermiony.
- Jesteś pewny? – zapytała z chytrym uśmieszkiem.
- Jasne, dawaj. – powiedział udając, że nie widzi tej miny.
Dziewczyna powoli weszła na środek swojej prowizorycznej ścieżki. Wyskoczyła w górę, zrobiła potrójne salto w tył, upadając na ręce, po czym zrobiła cztery gwiazdy w przód. Wstała dumnie, co było u niej rzadkością, wyprostowała się i posłała rozbawione spojrzenie na chłopaka z rozdziawioną buzią i zdziwionym spojrzeniem.
- Anioł, nie dziewczyna. – mruknął Erick pod nosem.
- Merlinie! Hermi, gdzieś ty się tego nauczyła?! – zapytała wyraźnie zszokowana Luna.
- Jak byłam mała rodzice zapisali mnie na akrobatykę artystyczną. – powiedziała i wzruszyła lekceważąco ramionami.
- Akro… co?! – zapytała głupio Luna, zwracając tym na siebie uwagę chłopaków.
- Nie wiesz co to akrobatyka artystyczna? – zapytał Peter, który stał najbliżej blondyny.
- Oczywiście, że wiem. – oburzyła się – Tylko… Tylko… Tymczasowo nie pamiętam. – dodała cichutko, ledwo słyszalnie.
Chłopcy na tą odpowiedź zachichotali pod nosem.
- Niemożliwe. - dało się słyszeć z ust jednego z młodych przystojniaków.
Kiedy chłopacy uspokoili się na tyle, żeby zapanowało cisza między nimi, dało się słyszeć głośne krzyki faceta w żółtej koszulce, sprzedającego kukurydzę.
- To co, która chce pyszną, gorącą kukurydzę? – zapytał David.
- Ja! – krzyknęła Gin.
- Ja też! – dodała Lav.
- Hmmm… może być. – oznajmiła Luna.
- Ja podziękuję. – powiedziała spokojnie Hermiona. – Nie lubię kukurydzy. – dodała ledwo słyszalnie.

~***~

   Po upłynięciu 30 minut uczennice hogwardzkiej szkoły i chłopaki znajdowali się w wodzie, wygłupiając się jak małe dzieci. Erick brał Hermionę na ręce, mimo jej protestów i wrzasków, kołysał się z nią, czasami wrzucał do wody. Pomimo, że Hermionie nie za bardzo się to podobało, i co chwila udawała naburmuszoną, to były chwile, że i ona nie powstrzymywała się od wybuchnięcia donośnym śmiechem. Jack non stop popisywał się swoimi umiejętnościami, wykonując różnego rodzaju fikołki nad i pod wodą, a Lavender przyglądała mu się zadziornie, na okrągło komentując jaki to on nie jest wspaniały. Peter jak to na niegrzecznego chłopca przystało, podtapiał koleżanki, śmiejąc się przy tym głośno, za co czasami udało mu się oberwać w postaci krzyków, oburzeń, szturchnięć, a nawet i odwzajemniania podtopień. David z Chrisem rywalizowali pomiędzy sobą, o to, który dłużej wstrzyma oddech pod wodą, a Ginny ich obserwowała i sędziowała. Luna zaś, skakała ze specjalnej skoczni raz na bombę, raz delfinem, przy czym jej ciało wspaniale układało się w postaci łuku, co przyciągało wiele męskich spojrzeń. Każdy był zajęty sobą, miło spędzając wolny czas.

~***~

   Dwóch ślizgonów po dość długich poszukiwaniach, w końcu znalazło idealny obszar na rozłożenie się. Przystanęli w miejscu upuszczając swoje torby na złocisty piasek i z wielkim zapałem zaczęli rozkładać swoje plażowe koce. Gdy już  wszystko skończyli układać, rozwalili się na kocykach, kładąc się na brzuchu i opalając swoje plecy, przynajmniej w przypadku Dracona.
- Smoku słuchaj, bo tak myślę jeszcze o tym incydencie, który miał miejsce w samolocie... – zaczął mówić Blaise, jednak nie dane mu było dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż coś, a raczej ktoś raczył mu przerwać.
- Blaise, proszę, skończ.
- Nie, nie Draco, ty musisz wiedzieć, że wojna się już skończyła, że teraz wszystko będzie wyglądać inaczej.
Młody arystokrata milczał, więc Zabini wziął to za znak, iż może mówić dalej.
- Wiem, że będzie ci trudno, ale musisz zaakceptować ludzi mugolskiego pochodzenia oraz szlamy i zdrajców krwi. - wypowiadał te słowa bardzo poważnie, co było u niego rzadkością. Ton głosu jakim mówił, spowodował, że zamiast poprawnie wyciągniętego wniosku, wywołało to małe rozbawienie na twarzy odbiorcy. Brunet udał jednak, że tego nie widzi i kontynuował równie poważnie jak poprzednio.
- Draco, Voldemort nie żyje, powinieneś się cieszyć. – stwierdził pełen powagi czarnoskóry ślizgon. – Zrozum, nie ma już podziału na czystą i brudną krew. Większość czarodziei stara się nie zwracać na to nawet najmniejszej uwagi, i tobie też bym radził. Musisz zapomnieć o tym co było, a żyć teraźniejszością i tym co dopiero będzie. Nie ma sensu wracać do tamtych mrocznych czasów, kiedy się było jeszcze w szeregach Voldemorta. – zatrzymał się na chwilę, żeby złapać trochę świeżego powietrza, po czym kontynuował. – Zapomnij o tym co ci przez te wszystkie lata wpajał ojciec. O czystości krwi. Draco, proszę, zrób to dla mnie. – powiedział na koniec, robiąc maślane oczka. Odpowiedziała mu jednak cisza.
Po upłynięciu paru minut, Zabini jeszcze raz zabrał głos.
- A, i jeszcze jedno. Proszę cię, nigdy już nie podnoś ręki na dziewczynę, nawet jeśli miałaby to być szlama. – i tym zdaniem zakończył już swój od dawna planowany ,,monolog’’.
Po długim milczeniu, młody Malfoy postanowił się odezwać.
- Dzięki za dobre rady, może z nich skorzystam. – mówiąc to, uśmiechnął się irytująco. 
Zabiniemu momentalnie opadła szczęka, nie spodziewał się takiej reakcji po Draconie, oczekiwał raczej wybuchu złości, poirytowania i zdenerwowania z jego strony.
- Dobre rady to moja specjalność! – zaśmiał się przeraźliwie, wypowiadając ostatnie słowa, a Draco mu zawtórował.
Diabeł miał nadzieję, że to co powiedział nie poszło na marne i, że Draco choć trochę coś zrozumiał. Nie chciał dla niego źle, wręcz przeciwnie, był jego najlepszy przyjacielem i oddałby swoje życie by ratować jego. Wiedział, że jest dla niego najbliższą osobą i nigdy nie może go zostawić w potrzebie, a teraz Draco potrzebuje go najbardziej. Musi być dla niego wsparciem w tych trudnych chwilach.

   Kiedy słońce dawało się już we znaki, ślizgoni zakończyli wylegiwanie się i postanowili, że teraz wypożyczą sobie wodne skutery i dla rozrywki trochę na nich popływają.
- To jak, 30 minut? – zapytał Blaise dla pewności, stojąc już przy kasie.
- Mhm – mruknął Młody Malfoy, intensywnie kiwając przy tym głową.
- Chciałbym wypożyczyć dwa skutery wodne na 30 minut. – powiedział dumnie Zabb, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.
- Oczywiście, wyjdzie 42.87 euro – odpowiedziała kobieta odbierając zapłatę, po czym wręczyła Diabłowi dwie pary kluczyków. Zabini odebrał kluczyki, przy czym kiwnął głową w ramach podziękowania i razem z Draconem wyszli z wypożyczalni kierując się w stronę przystani. Tam czekał na nich instruktor, który miał im zapewne wszystko wytłumaczyć. 
Po krótkim objaśnieniu, chłopacy dosiedli swoich skuterów, odpalili je i ruszyli.
- Hej, Smoku! Patrz lepiej kto tam pluska się w wodzie! – zawołał do kumpla Blaise, wskazując palcem na kilka osób, które beztrosko wygłupiały się niedaleko nich.
-  No, no, chyba pasowałoby złożyć nie małą wizytę, nie sądzisz Diable? – zapytał retorycznie, z ironicznym uśmiechem na ustach.
- Ależ naturalnie! – krzyknął odwzajemniając również ironiczny, jednak trochę mniej niż poprzednik uśmiech, po czym bez żadnej zapowiedzi ruszył w kierunku ich punktu zainteresowania.
- Dokąd się tak śpieszysz Smoku? Czyżbyś umierał już z tęsknoty za swoją rudą wiewiórą?
-  zapytał Draco wyprzedzając przyjaciela i posyłając mu pełen szyderczości uśmiech.
Czarnoskóry ślizgon wywrócił teatralnie oczami
- Skąd w ogóle taki wniosek?! – krzyknął Blaise, udając naburmuszonego.
- Gdyby się tak głębiej zastanowić to i owszem, od jakiegoś czasu podoba mu się Ginevra, ale skąd Draco mógł o tym wiedzieć? Przecież nigdy mu się z tego nie zwierzał. – zastanawiał się w myślach Blaise zapominając o otaczającym go świecie i o tym, że chwilowo przebywa na skuterze, i musi go kontrolować. Tymczasem Draco pochłonięty własnymi myślami,
jechał w stronę wcześniej ustalonego punktu, zapominając o tym, że w tyle został jego najlepszy przyjaciel. Gdy już się zbliżał do celu, w głowie zaświtał mu pewien pomysł, który koniecznie musiał zrealizować. Powoli zbliżał się do kasztanowłosej gryfonki, która najwyraźniej jeszcze go nie zauważyła, w ostatniej chwili nabrał najwyższą prędkość i przy samej dziewczynie wykonał ostry zakręt, nie spowalniając przy tym skutera, po czym odjechał. Manewr ten spowodował wielkie fale, które z olbrzymią siłą zostały wyrzucone wprost na nieświadomą tego dziewczynę. Hermiona po tym zdarzeniu, mimo iż znajdowała się w wodzie, została powalona z nóg, głęboko zanurzając się pod wodę. Tylko silne i dobrze wyrzeźbione ramiona swojego nowo poznanego kolegi pozwoliły ją wynurzyć.
- Pffu... pffu... co za debil! Ja go kiedyś zabiję! – wykrzykiwała wkurzona do granic możliwości Hermiona.
- znasz go? – zapytał z ciekawością Erick.
- Yyy... taak, można tak powiedzieć.
- Kto to był?
-  A co cię to tak obchodzi?! Nie interesuj się!
W tej samej chwili podjechał pod nich Diabeł, któremu udało się zobaczyć całą akcję.
- wybacz Mionka, on na pewno nie chciał. – zaczął bronić swojego przyjaciela Blaise, lecz wychodziło mu to dość nieudolnie.
- Spoko Blaise, ty nie musisz się za niego tłumaczyć, to nie twoja wina. – powiedziała Hermiona uśmiechając się delikatnie. Zabb kiwnął tylko głową odwzajemniając uśmiech i odjechał za młodym Malfoyem. 
Erick po chwili zarejestrowania całej sytuacji, która miała teraz miejsce, powrócił do rozmowy z gryfonką.
- No przepraszam, już nie będę. Masz racje, nie powinno mnie to obchodzić. – wypowiedział ostatnie zdanie lekceważąco, lecz zarazem trochę smutno. Nie spodziewał się, że go tak potraktuje. Przecież nie zrobił nic złego. Powoli odwrócił się od niej, w celu odejścia, jednak coś go powstrzymało, a mianowicie dłoń dziewczyny ściskająca jego ramię.
- Czekaj. – powiedziała cichutko, prawie niedosłyszalnie. - Przepraszam, ja nie powinnam się tak zachować. Jestem po prostu zła i podenerwowana, wybacz. Jeśli chcesz tak bardzo wiedzieć to, to on chodzi ze mną do szkoły, no i ten, no, to jest mój tak jakby wróg. Nienawidzimy się od pierwszej klasy, na każdym kroku mi ubliża. Mam już go po prostu dość. Myślałam, że jak wyjadę na wakacje będę mogła w spokoju wypocząć, a nawet tu nie daje mi żyć. – mówiła tak szybko, że chłopak ledwo ją rozumiał.
- Dobrze, już dobrze. – powiedział spokojnie, przytulając ją do swego torsu. 
- Wiesz my będziemy się już zbierać, dochodzi 17.00 a przecież musimy się wyszykować jeszcze na dyskotekę. – mówiła odsuwając się powoli od dobrze umięśnionego torsu chłopaka.
- Dobra, to ja zgarniam chłopaków i też idziemy się ogarnąć, o 20.00 będziemy czekać pod waszym hotelem.
- A może być 21.00? – zapytała, słodko się rumieniąc.
- Ah tak, trzy godzinki to dla was za mało? – zaśmiał się szczerze, na co Miona zrobiła skwaszoną minę. – Pewnie, niech będzie 21.00.
- Dzięki – powiedziała i odeszła, zbierając przy tym resztę dziewcząt.

~***~

   Gdy znalazły się w apartamencie, od razu zaczęły przygotowania na wyjście do klubu. Hermiona założyła na siebie pięknie dopasowaną sukienkę, sięgającą do połowy ud.
Kolor lekkiego pomarańczu cudownie komponował się z jej jasnym odcieniem skóry.
Sukienka  na plecach miała oryginalną, piękną kokardę całą w koronce, tak jak reszta ubioru. Do tego dobrała czarne, wysokie szpilki z zamszu, które również posiadały małą kokardeczkę, umiejscowioną z boku obuwia.
Na szyi widniał czarny łańcuszek. W ręce trzymała tego samego koloru kopertówkę z złotymi  zdobieniami. Dziewczyna spięła włosy w lekkiego koka oraz wypuściła kilka dość długich pasm, które przepięknie okalały jej drobną twarz. Paznokcie pomalowała na czarno, a na twarzy zrobiła lekki makijaż, który idealnie podkreślał jej wielkie oczy koloru płynnej czekolady i pełne malinowe usta.
Ginny zaś, założyła krwistoczerwoną sukienkę sięgającą również do połowy ud, która idealnie komponowała się z jej rudymi włosami. Suknia ta nie posiadała ramiączek. Zaprojektowany był na prosty, ale seksowny oraz obcisły skrawek odzieży. 
Srebrne buty na koturnie, zakupione w mugolskim sklepie, prezentowały się gustownie na jej smukłych, ładnych nogach. Swoje długie, rude włosy zakręciła w śliczne, grube fale, które swobodnie opadały na jej ramiona. Następnie zrobiła sobie lekki makijaż, podkreślający jej delikatne rysy twarzy. Gdy i ona była już gotowa, wyszła dumnie z łazienki, pokazując się reszcie młodych kobiet, które wyczekiwały jej z niecierpliwością. Następnie wszystkie wspólnie opuściły swoje tymczasowe mieszkanie, udając się na imprezę.

3 komentarze:

  1. już dawno nie byłam tutaj, ale sytuacja się rozkręca; zachowanie draco mnie co najmniej denerwuje - jest arogancki, niemiły, ogólnie zachowuje się jak gówniarz; za to blaise pierwsza klasa - uwielbiam go w opowiadaniach

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc troche przestraszyłam się tą zmianą szablonu. Przeglądałam zakładki i nigdzie nie mg znaleźć tego bloga. Lekko zdenerwowana przeszukałam wszystkie dokładnie (a uwierzcie mi mam ich sporoXD) i z ulgą odetchnęłam gdy znalazłam.
    Z nowej notki cieszę się bardzo. Jednak troche brakuje mi konfrontacji Hermiony z Draco.;-) Mam nadzieję że nowy rozdział dodacie jak najszybciej.

    Uśmiechnięta
    ~Margo

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystko i po prostu nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    + Zapraszam do mnie na czy-to-jest-milosc.blogspot.com
    Chyba, że wolisz dramione z Hermioną Riddle
    hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń